Mimo że w lasach susza to postanowiliśmy się w nie trochę zagłębić. Gosia wpadła na pomysł, aby sobie pojeździć po szlakach nordic walking. Trochę miała okazję już tych dróg przetestować, więc nawigację pozostawiam jej. Było trochę bruku, piachu, ale i świetnych krajobrazów.
Najpierw dotarliśmy do wsi Okunie, aby potem lasem przedrzeć się w stronę Barlinka. Tak wylądowaliśmy na trasie nordic walking Szlak Dębów.
Niestety szlak nie jest oznaczony dokładnie i bardzo łatwo się zgubić. Na szczęście w sakwie była mapa i po krótkiej, wnikliwej analizie, trochę na ślepo, ale utrzymaliśmy się na szlaku.
Udało się nam załapać na wyżerkę.
Gosia w krzaczorach, a ja słyszałem tylko „jeszcze pięć minut”.
Maliny pycha i trafił nam się konkretny ich wysyp. Trochę czasu upłynęło zanim ruszyliśmy dalej. W końcu dotarliśmy do Barlinka, a tam niespodzianka. Stacja paliw, którą niemal zawsze odwiedzamy będąc w mieście jest w remoncie i widok stojącego przed budynkiem toi toia nie zachęcał.
Odpoczęliśmy nad jeziorem i postanowiliśmy przetestować trasę właśnie wokół tego zbiornika. Jest bardzo przyjemna, dużo miejsc wartych zatrzymania się na chwilę. O wszystkich informuje tablica, która stoi w miejscu rozpoczęcia szlaku. Mi się bardzo podobało. Chociaż na końcowych odcinku szlak nordic walking zniknął i skończyliśmy objazd korzystając z pieszego.
Źródło „Pod Skarpą”
Niby czysta, ale mnie zbytnio nie zachęciła to skosztowania.
Ropuszek od groma i jeszcze trochę. Nikt jednak nie wziął pod uwagę, że można je przypadkowo rozjechać.
Jezioro Barlineckie, w tle ledwo widoczne zabudowania.
Będą piękne ujęcia.
Uśmiech proszę!
Trochę udało się pojeździć po fajnych, leśnych trasach i w planach mamy kolejne. Tymczasem trzeba było wracać do domu, a że godzina jeszcze młoda to droga powrotna trochę improwizowana.