Miała być taka sobie przejażdżka po okolicy, ale wywiało mnie za bardzo od domu. Spodobała mi się trasa, którą wracałem ze Świebodzina na początku czerwca i chciałem ją kiedyś powtórzyć. Tym razem wyszło od innej strony i też odkryłem nowe ścieżki. Z racji tego, że jechało mi się bardzo przyjemnie to trasę wydłużałem, wydłużałem i wydłużałem.
Pierwszy przystanek w Boryszynie, bo zainteresował mnie bunkier przy drodze.
Kiedyś może uda się pozwiedzać trochę bunkrów rowerowo. Dzisiaj to chęci nie było, bo połączenie bruku i szosy to nie jest mądry pomysł.
Postanowiłem przedostać się w kierunku Międzyrzecza i czekało mnie trochę gorszej jakości asfaltu. Tak szczerze to spodziewałem się większych ubytków w jezdni, ale nie było tak źle. Niedaleko domu mam o wiele gorsze drogi.
Międzyrzecz już niedaleko.
Do tego momentu korzystałem z drogowskazów i znajomości dróg. W ruch musiała już jednak iść nawigacja, bo chciałem dojechać do Międzychodu, a znam jedynie drogi leśne, a tam nie za bardzo chciałem się pchać. Ostatecznie nawigacja ładnie mnie poprowadziła i nawet droga ułożona z płyt na odcinku Szarcz – Pszczew nie była problemem. Bardzo gładko się nią jechało. Jedynie utrudnieniem były samochody, bo trochę tam ciasno i trzeba było zjeżdżać na gruntowy kawałek drogi. Na szczęście aut nie było aż tak wiele.
Pszczew ominąłem i to polną drogą. Asfalt się urwał, a że do skrzyżowania było 200 metrów to postanowiłem się nie wracać, a jechać dalej. Na szczęście nie była to droga piaszczysta i z wyrwami. Międzychód na horyzoncie pojawił się bardzo szybko.
Jezioro Miejskie w Międzychodzie.
W ogóle przy jeziorze znajduje się ciekawa miejscówka z ławeczkami. W sam raz na relaks. Ja jednak nie miałem na to czasu. Polecam wszystkim, którzy będą akurat w mieście, aby sobie przycupnąć i chociaż przez chwilę popatrzeć na jezioro i panoramę Międzychodu.
Wracać do domu? No przecież jest tak fajnie i godzina wczesna. Może Sieraków? Sam siebie nie musiałem długo namawiać 🙂 Przypomniałem sobie, że jest tam przecież cukiernia, która serwuje smaczne rzeczy, a może i na lody uda się załapać. Argumenty chyba wystarczające.
Sieraków w 2014 roku wygrał stojaki w akcji „Kręć Kilometry z Allegro”.
Smaków nie będę podawał, bo jeszcze komuś poleci ślinka.
Droga powrotna po drugiej stronie Warty. Postanowiłem wracać w stronę Międzychodu, ale do samego miasta nie wjeżdżać. Pierwsza myśl to powrót przez Wiejce w stronę Skwierzyny. Co prawda jest tam trochę bruku, ale można go ominąć. Ostatecznie skierowałem się w stronę Sowiej Góry i dalej na Gościm. Tam ostatni postój na zapasy wody, bo dopiero tam bidony wyschły. Dalej już prosto do domu. Powrót był już nieco ciężki, bo trochę kilometrów było już w nogach, a wiatr stał się nieprzychylny.
Niektórych przeszkód nie da się pokonać.
Wpadło ponad 200 kilometrów i nawet udało się załapać na końcówkę meczu o trzecie miejsce. To znaczy akurat zakończyła się transmisja i to co udało mi się zobaczyć na żywo to jak Fellaini spacerował po boisku z medalem na szyi.