Hulający i pogrywający z rowerzystami wiatr nie zachęcał do wyjścia na dwór. Jednak wypadła mi jedna sprawa i postanowiłem się przejechać. Momentami było dość ciężko, bo jestem na tyle inteligentny, że wybieram trasę prosto pod wiatr. Inaczej spotkani po drodze gorzowscy cykliści, których rozerwana grupa, składająca się z kilka grup jechała sobie z wiatrem. Potem pewnie schowali się w lesie.
Wracając do mnie to przedzierałem się w kierunku Lubna i tam za skrzyżowaniem z Marwicami niespodzianka. Częściowo położono nowy asfalt. Teraz jedzie się tam o wiele przyjemniej. Jest jeszcze trochę ubytków i do samego Lubna z nową nawierzchnią nie dotarto. Nie ma jednak, co narzekać i tak jest lepiej, niż było wcześniej.
Wiatr tak zaznaczał swoją obecność, że nawet zaczęły pracować wiatraki na powstałej nie tak dawno farmie. Miejsce do tego celu wybrali genialne.
Nowy asfalt w okolicy Lubna.
Farma wiatrowa także w pobliżu Lubna.
Praca pełną parą. Trzeba zarabiać na siebie.
Koniec końców przedarłem się do Bogdańca i tam już jazda z wiatrem w plecy. Załatwiłem, co miałem do załatwienia i można wracać. Nie trzeba już walczyć z podmuchami. Taka ulga, że postanowiłem do Gorzowa pojechać przez wioski i dorzucić jeszcze trochę kilometrów.