Dziwną mamy zimę w tym roku. Jest śnieg, potem go nie ma i znów jest – wraca zwłaszcza na weekendy. W nocy ładnie popadało i tak sobotni poranek przywitał białych puchem. Odśnieżanie w mieście szło bardzo sprawnie i drogi były całkowicie przejezdne. Pewne jednak było, że na lokalnych drogach poza rogatkami miasta już tak bajecznie nie będzie. Pozostawiony sam sobie musiałem to oczywiście sprawdzić… tak z ciekawości.

Wybrałem kierunek Santok, dalej Płomykowo i może uda się pojechać szutrówką w kierunku Zdroiska. Leśny dukt ocenię na miejscu, bo nie miałem pojęcia ile tam może zalegać śniegu i czy da radę ten odcinek przejechać..

Tak wyglądał Czechów sobotniego poranka.

A tak sytuacja w Santoku.

Wbrew pozorom po śniegu jechało się bardzo fajnie. Pogoda ogólnie była świetna. Przez większość dnia towarzyszyło słońce, temperatura była w granicach zera. Śnieg dookoła prezentował się świetnie, ale największym minusem była jego lepkość, bo nie za bardzo chciał się kleić.

Dotarliśmy więc do Płomykowa i czas wskoczyć w las. Śniegu bardzo dużo i rower trochę się zakopywał. Najlepszym rozwiązaniem były koleiny po samochodach. Wystarczyło w nich się mieścić i w miarę komfortowo można było jechać przed siebie.

Szutrówka stała się bardzo uczęszczana przez spacerowiczów, rowerzystów, ale także i samochody. Ośmieliłbym się stwierdzić, że więcej tam można spotkać ludzi niż w niedaleko położonych Bukach Zdroiskich.

Pozostałości po ludziach można było spotkać po drodze.

Natrafiłem też na miejsce kultu pogańskiego. Chyba już wiem, gdzie odbywają się obrzędy i składanie ofiar:

Nie mogłem być gorszy i ruszyłem z budową własnego bałwana. Wykorzystałem tony śniegu, którego nie problem było znaleźć w okolicy i powstało oto takie dzieło:

Bez większych problemów udało się przejechać szutrówkę i dalej standardowo, przez Zdroisko w kierunku Lip i Łośna.

Jeszce nie tak dawno był tutaj asfalt. W zasadzie dalej jest, ale mało widoczny 😉

Z racji pogody to dużo osób wybrało się do lasów. Tak więc ruch na odcinku Kłodawa – Łośno – Lipy większy niż na S3. Niestety nie każdy potrafi zachować się odpowiednio w takich warunkach i miałem jeden incydent, który mógł zakończyć się bardzo nieprzyjemnie. Na szczęście skończyło się na strachu i coraz bardziej zbliżam się do limitu szczęścia.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *