Każdy chyba widzi, jakie mamy zawirowania pogodowe. Końcówka lutego, a już można jeździć ubranym na krótko. Pełne słońce, przyjemny wietrzyk i dzięki temu wpadło trochę tych kilometrów.
Po odwilży lasy nadal są problematyczne, bo jeszcze nie wszędzie całkowicie zniknęła zima. Stąd też postawiliśmy na sprawdzony asfalt i tak ustawiliśmy się z wiatrem, aby był najmniej dokuczliwy. Padło na kierunek Lubniewice – Skwierzyna z małą dokrętką przez Templewo.
Łapanie wiosennego słońca.
Dzięcioł podczas pracy.
W Lubniewicach pokręciliśmy się trochę po Parku Miłości, ale jezioro jest jeszcze skute lodem i taki chłód stamtąd ciągnął, że nasze letnie ubranie szybko mówiło „uciekajmy stąd!”. Nie oglądając się za siebie ruszyliśmy dalej… na wschód.
Taki znak napotkaliśmy przy jednej z bocznych ulic w Lubniewicach.
Kilometry szybko uciekały i żeby nie jechać bezpośrednio do Skwierzyny to wybraliśmy wariant przez Popowo. Przy zjeździe do miasta zahaczyliśmy o cmentarz żydowski. Ukryty jest tam kesz i może warto byłoby go odnaleźć? Gosia kiwnięciem głowy daje znak, że możemy się zatrzymać przy cmentarzu, ale już niekoniecznie wdrapywać na górę 😀 .
Bardzo szybko namierzyliśmy lokalizację pojemnika. Wpis i można ruszać dalej. W ogóle jest to już 88 znaleziony kesz i do setki niewiele już brakuje. Ostatnio jest trochę wysyp nowych skrzynek i być może warto wrócić do tej zabawy? Przerwa była bardzo długa…
Bez większych kombinacji wróciliśmy do Gorzowa. Do samego końca korzystaliśmy ze świetnej pogody i oby taka już się utrzymywała cały czas. Zimy już wystarczy.