Przyszła pora na ostatnie ściganie w tym roku w ramach Zachodniej Ligi MTB. Finał miał obyć się w Stanowicach, czyli na terenach bardzo dobrze mi znanych. Tym razem Gosia musiała pracować, więc skazany zostałem na samotną jazdę.

Bardzo się miotałem, którędy pojechać. Czekało mnie do pokonania około 15 km i były dwie opcje. Ostatecznie zdecydowałem się pojechać najprostszą drogą i liczyć na to, że w kierunku giełdy o tej porze nie będzie tłoku. Strzał w dziesiątkę, bo na drodze było bardzo spokojnie i nie musiałem nadrabiać trasy. Trochę i tak za późno wyjechałem, więc musiałem pod koniec nieco mocniej pokręcić.

Odebrałem pakiet startowy, przepakowałem plecak i chwilę porozmawiałem ze znajomymi. Do startu było sporo czasu, więc oprócz wyczekiwania nie pozostało nic. Rozgrzewkę już zaliczyłem solidną jadąc tutaj 🙂

Relaks przed startem (źródło: Krzysztof Stefański Fotografia).

Do rywalizacji podchodziłem bardzo spokojnie. W zasadzie drugie miejsce patrząc na kategorie wiekowe miałem już w generalce zapewnione. Wystarczyło tylko dojechać do mety i mieć ukończone cztery zawody.

Taka tam rozgrzewka (źródło: Krzysztof Stefański Fotografia).

Na starcie udało mi się ulokować na dobrej pozycji, ale od razu wszyscy poszli ostro do przodu. Czekał nas wyjazd z Ośrodka Technologicznego, trochę kostki, gruntówki w postaci dojazdu do pól i potem już las. Dzień wcześniej trochę popadało i trochę nam to pomogło, bo nie było aż tak piaszczysto, jak kilka dni wcześniej na objeździe.

(źródło: Krzysztof Stefański Fotografia).

Czołówka narzuciła bardzo duże tempo, a pierwszy poważniejszy podjazd w postaci Malinówki zweryfikował wszystko. Ogólnie jechało mi się bardzo dobrze i szybko zostałem w swojej ukochanej pozycji, czyli w tzw. zawieszeniu. Za plecami daleko z tyłu zawodnicy, a z przodu gdzieś na horyzoncie migające, ciemne ubranie. Szybko się orientuję, że to Krzysiek z Ośna. Jedzie przede mną i biorę go sobie za cel. Jakże by inaczej 😀 .

Zjazdy na końcówce pętli pokonuje szybciej ode mnie i tracę go z zasięgu wzroku. Tył niebezpiecznie się zbliżał, więc musiałem przyspieszyć. Z racji tego, że jechało mi się bardzo dobrze to postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Bez odpuszczania, solidne, równe tempo.

W międzyczasie na jednym z podjazdów widzę Michała z Krzyża w koszulce Thule Team, który schodzi na bok. Jakby nie patrzeć, człowiek z czołówki, więc pierwsza myśl to jakieś problemy techniczne. Wcześniej przed zawodami podszedł do mnie Piotr i ze śmiechem oznajmił, że tym razem nie przygotowali pucharu za fair play, więc nie warto się zatrzymać 😀 . Oczywiście to wszystko w żartach, bo pod siodełkiem mam sakiewkę cennych przedmiotów, które nie jednemu mogą uratować życie. Michał nie miał problemu z rowerem, ale ze sobą – po prostu to nie był jego dzień. Jednak postanowił ukończyć ściganie. Trochę mu to zajęło, ale do mety się doczłapał 😉 .

Wpadam na drugą pętlę i w zasięgu wzroku pojawiają się zawodnicy jadący przede mną. Trochę ich wyprzedziłem i tylko odwracałem się do tyłu, czy aby na pewno są to osoby z Mega. Były 🙂 .

Ponownie Malinówka, a tam spotykam Mariusza. W zasadzie to tylko dzięki niemu mogę kontynuować swoje ściganie, bo ogarnął mi rower. Szybkie pozdrowienie i lecimy dalej. Na podjeździe w kierunku wieży widokowej idę pełną mocą i nawet nie schodzę z blatu. Stojące tam osoby zagrzewają do walki, a walczący ze sobą zawodnicy przede mną jeszcze bardziej motywują. Parę osób udało wyprzedzić się przed szczytem.

Z zawodnikiem ze Strzelec (widocznym w tle) równo zaczynaliśmy podjazd. Mi chyba poszło nieco lepiej (źródło: Raf Ki).

Mijam kolejne osoby, a Krzyśka ciągle nie widać. Widocznie też idzie ostro do przodu, bo nie ma szans, aby go nie zauważyć.

Poruszę jeszcze kwestię punktu z wodopojem. Strażacy z OSP Lubczyno na pierwszej pętli stanęli bardzo niefortunnie, bo na zjeździe. Na szczęście na tyle szybko się pojawili, że nie potrzebowałem wody. Nie było też upału, bo pogoda na ściganie była wręcz idealna. Na szczęście swój punkt chłopaki zweryfikowali na drugim okrążeniu i ustawili się na początku podjazdu. Łatwiej było sięgnąć po wodę. Akurat tamto miejsce zabezpieczał mój kuzyn, więc na mecie miałem okazję trochę z nim o tym porozmawiać.

Wróćmy jednak do ścigania, bo pod koniec drugiej pętli dużo się działo. Doganiam w końcu Krzyśka i w okolicach Nowych Dzieduszyc, gdzie zaczyna się fragment z kostką brukową doganiamy także jednego z zawodników 2×3 Racing Team. Tutaj widzę swoją szansę. Nadal czuję moc w nogach, a jak nie zaatakuję teraz to na finiszu może być trudno. Ruszam do przodu i tylko się oglądam, czy ktoś złapie koło. Nikt się do tego nie kwapił, więc cisnę przed siebie ile wlezie. Po drodze mijam jeszcze Młodociana, który chyba za szybko chciał i na końcówkę zabrakło nieco sił. Do mety nie ma już jakiś większych trudności. Droga przez las, która w większości jest lekko z górki, potem wpadamy już na ostatnią prostą i z powrotem do Ośrodka Technologicnzego. W zasadzie pokonujemy odwrotny kierunek, jak przy starcie. Wypadając z lasu spoglądam do tyłu i widzę, że Krzysiek nie ma zamiaru odpuścić. W zasadzie tylko on mógł mi zagrozić.

Ostra to była rywalizacja i już dawno nie pamiętam, kto zmusił mnie do takiego długiego sprintu. Ostatecznie mój plan wypalił, udało się dojechać 9 sekund przed Krzyśkiem.

Sponiewierany (źródło: Dorota Musiałowska).

W szoku byłem, jak dobrze mi się jechało. Ostatecznie w Open byłem 19, a w swojej kategorii wiekowej wygrałem 🙂 🙂 🙂 .

Pozostało tylko czekać na Iwonę i Michała. Użyczyli mi samochodu, gdzie mogłem zostawić plecak. Żadne z nas nie zakładało, że Michała ustrzeli bomba i trochę będziemy musieli na niego poczekać.

Finał w Stanowicach i 1 miejsce w M3 (źródło: Krzysztof Stefański Fotografia).

Po zakończonych dekoracjach dzisiejszego wyścigu przyszła pora na dekorację klasyfikacji generalnej. Licząc te wszystkie wręczenia to trochę to wszystko trwało. W międzyczasie po odzyskaniu plecaka i ulokowaniu się w bardzo fajnym miejscu z dala od zgiełku ludzi mogliśmy posilić się ponownie cateringiem dietetycznym SmAktywni z Dębna. Nie mam pojęcia co w ogóle jadłem, ale było bardzo pyszne. W Stanowicach było o wiele smaczniej niż w Bogdańcu. No i więcej 😀 .

Na koniec cyklu 2 miejsce w M3 (źródło: Krzysztof Stefański Fotografia).

Do kolekcji trafił pamiątkowy srebrny medal za ukończenie cyklu.

Dodatkowo były także nagrody rzeczowe w postaci wielkiej puchy izotoniku, oraz pudełka żeli od Ale Energy. Osłona pod łańcuch od Bike Protection i drobniejsze rzeczy. Dobrze, że zabrałem ze sobą worek, bo jakoś trzeba było z tym wszystkim się zabrać. Do plecaka nie było opcji to wszystko upchać. Ponadto z racji ukończenia cyklu otrzymałem także pamiątkową koszulę finishera.

Gdy wszystko się już zakończyło można było spokojnie ruszać do domu. 15 km w spokojnym tempie i w międzyczasie przecież musiałem także zdać relację telefoniczną Gosi. Jakby było tego mało to moja mama prześledziła już Internet i nawet nie musiałem mówić, które miejsce zająłem. W nagrodę zostałem przywitany obiadem w postaci słodkości, które bardzo lubię 🙂

Udostępnij:

Komentarze

  1. Gratuluję miejsc i nagród. Przyznam że kiedyś będąc w pełni zdrów i z 20 kg szczuplejszy, myślałem nad zawodami MTB, ale parę wywrotek i podrapana gęba, wyleczyła mnie z takich pomysłów. A teraz ze względu na mój kręgosłup, ewentualne starty byłyby po prostu za ryzykowne. Dlatego wolę jeździć sobie spokojnie i patrzeć z uznaniem na tych co się ścigają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *