Trasa Pojezierzy Zachodnich się rozrasta i ostatnio wyczytałem, że w zasadzie powstał już odcinek z Pełczyc do Choszczna. Niedługo wybieramy się w tamte rejony na dłuższy wypad urlopowy i warto byłoby sprawdzić, czy nie otrzymamy ułatwienia w dojeździe na miejsce. Oczywiście my to my i do Pełczyc dotarliśmy według własnych schematów 🙂
Najpierw Santok i tam skorzystaliśmy z wału wzdłuż Noteci, ale odbiliśmy zjechaliśmy wcześniej, bo byłem ciekawy gdzie prowadzi polna droga. Okazało się, że wylądowaliśmy w Górkach Noteckich, a stamtąd to już w zasadzie rzut beretem do Zwierzyna i dalej na Strzelce Krajeńskie. Taką właśnie zaplanowaliśmy sobie okrętkę.
W kierunku Gardzka.
Trochę postraszyło nas delikatnym deszczem, ale to było wszystko na dzisiaj. Potem już nie spadła ani jedna kropla, a temperatura poszła tak do góry, że można było pomyśleć o bardziej letnim ubiorze.
Takie lenistwo.
Swoje już się wyskubał… to znaczy przeżył.
Droga z Gardzka do Strzelec Krajeńskiej to zazwyczaj niezła udręka. Otwarta przestrzeń i wiatr, który zazwyczaj wieje z zachodu trochę utrudnia tam jazdę. Do tego ścieżka rowerowa w postaci trochę słabego chodnika. Tym razem wyjątkowo mieliśmy południowy wiatr, więc te kilometry uciekły bardzo szybko.
Mama zajmuje się wychowaniem.
A tacie to tylko jedzenie w głowie.
W Strzelcach krótka przerwa na Orlenie i potem skrótem wzdłuż jeziora i pola kukurydzy wydostajemy się na wioski, które zaprowadzą nas w kierunku Żabicka i dalej do Pełczyc. Swoją drogą to remontowany jest odcinek drogi od Bobrówka właśnie do Żabicka. Będzie szerzej i bezpieczniej.
Fontanna na Jeziorze Górnym.
A gdzie są kaczory?
Trzęsacz przywitał nas dożynkowymi ozdobami. Co roku robiłem sobie takie tournée po lokalnych wioskach, aby zobaczyć, jakie ozdoby przygotowane zostały związki z dożynkami. Przez panującego wirusa wiele imprez zostało odwołanych, więc i z ozdabianiem wsi jest spokojniej. Na szczęście nie wszyscy są bierni 🙂 .
Standardowy model polskiej rodziny.
Nowy rower do kolekcji.
Dotarliśmy do Pełczyc i od razu przedarliśmy się przez miasto, aby zobaczyć czy na wylocie nie są prowadzone jakieś budowy. Uśmiech na twarzy, bo rzeczywiście rozbudowują ścieżki rowerowe i znaleźliśmy drogę, która prawdopodobnie zaprowadzi nas do samego Choszczna.
Super sprawa. Teraz bez korzystania z dróg wojewódzkich i przed wszysktim szybciej będzie można przedostać się do Choszczna. Drogę przetestujemy w całości już niedługo 🙂 . Zapowiada się kawał solidnego asfaltu z przeznaczeniem tylko dla rowerów.
Po uspokojeniu się z ekscytacji pojechaliśmy znaną już drogą rowerową do Barlinka. Najbardziej brakuje tylko bezpiecznego wyjazdu, tudzież wjazdu (zależy jak jedziemy) w Barlinku. Tam trzeba bardzo uważać, ale kwestią czasu jest, kiedy wszystkie te odcinki zostaną połączone.
Przy tym feralnym wyjeździe z drogi rowerowej na drogę wojewódzką odbiliśmy nieco w bok (tak z ciekawości) i natrafiliśmy na jakieś ruiny. Nie mam pojęcia, jaka budowla kiedyś tam stała.
Potem już standardową trasą do Dankowa i dalej w kierunku Gorzowa. Odpuściliśmy sobie Łośno na rzecz szutrówki i szlaków leśnych w kierunku Wojcieszyc. Trochę kilometrów wpadło (niemal same czwórki) iplan na dzień dzisiejszy został wykonany w całości.
Własny pies stróżujący – 6-miesięczna suczka Luna 🙂