Jakiś czas temu w lasach pojawiło się oznaczenie szlaku rowerowego z logotypem Lasów Państwowych. Ciężko znaleźć informacje, skąd się to w ogóle wzięło i jak prezentuje się na mapie. W niektórych miejscach jest to badziewna kartka przyklejona do drzewa, czy też słupa (niektóre już nawet odpadły), a im bliżej Barlinka i okolic, tym oznaczenie jest już namalowane na drzewach. Dzisiaj chcąc, czy nie chcąc część naszej trasy nieco się pokryła. Może trochę przypadkiem, może trochę z naszej ciekawości 😀

Nie planowaliśmy wybierać się na ten szlak, ba nawet nie wiedzieliśmy, że aż tak daleko się ciągnie. Naszym celem były przykłodawskie lasy. Odwiedziliśmy m.in. Marzęcin i przez Parzeńsko chciałem kierować się w stronę Karska. Zabieg był prosty, jak najwięcej drzew, krzewów i ściółki leśnej, aby chronić się przed paskudnym, północnym wiatrem. Dzisiaj wiało niemiłosiernie i o dziwo z całkiem odwrotnego kierunku niż ostatnio.

Mokradła między Santockiem, a Mironicami.

Nic tylko zamoczyć nogi.

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie przestrzelił drogi. Chciałem się zakręcić w okolice torfowiska, a potem dalej przebić się właśnie do Marzęcina. Oczywiście jadąc tak przed siebie i kombinując, gdzie tu skręcić ostatecznie wylądowaliśmy na zielonym szlaku rowerowym, który siłą rzeczy pokierował nas dalej.

Taki wysyp wiosennych kwiatów.

Nie mam pojęcia, jak się nazywają, ale z internetowego śledztwa, które przeprowadziłem to wyszło, że są to cebulica (?).

Weź tutaj złap teraz ostrość… na kwiatach oczywiście.

Napotkaliśmy trochę bruku, lepszej, gorzej jakości i wspomniany rowerowy szlak. Wtedy zapadła decyzja, że jedziemy nim dalej i zobaczymy dokąd nas pokieruje. Miałem okazję jechać od strony Moczydła właśnie nim i wiedziałem, że zahacza o Mszaniec. Nie wiedziałem jednak dokładnie w jaki sposób Najwyższa pora się przekonać.

Trzy różne szlaki w jednym miejscu.

Czy może być przyjemniej?

Odpowiedź do powyższego pytania.

Co tak stoisz? Jedziemy!

Piękna szutrówka po paru kilometrach się kończy i pojawia się bruk. Dosyć nieprzyjemny, ale kompletnie mi nieznany. Po jakości drogi, po roślinności wiem, że nigdy tędy nie jechałem. Żartuję sobie, po prostu mniej więcej wiem, gdzie się znajduję i nie przypominam sobie, aby z tej trasy korzystał. Bruk łączy się z innym, który prowadzi do samego Moczydła. Co to to nie i odbijamy w bok. Omijamy kocie łby.

Wspomniany szlak rowerowy, który jest głównym bohaterem dzisiejszego wpisu.

Jadąc tam przed siebie natrafiamy na podmokłe tereny, gdzie rządzą żurawie. Na obrzeżach postawiono solidne, zabudowane ambony. Nie było opcji, aby z tego nie skorzystać. Fajna miejscówka do podglądania ptaków.

Podglądanie (tyłków) żurawi.

Księżniczka opuszcza swoją wieżę.

Szlak prowadzi nas dalej, zakręca się gdzieś w okolicy Moczydła, ale do miejscowości nas nie prowadzi. Odbija w całkiem inną stronę. Przecinamy drogę wojewódzką i naszym oczom ukazuje się miejscowość Słowicze. Przejeżdżając w przeszłości niejednokrotnie przez Karsko zawsze nurtował mnie drogowskaz, który właśnie tam prowadził. Nigdy tam jednak nie odbiłem i dzisiaj przez przypadek udało mi się tam zawitać 🙂

Szpaler drzew.

Hubiak, który spokojnie może robić za półkę.

Po jakimś czasie ponownie przecinamy drogę wojewódzką i szlak rowerowy prowadzi nas w kierunku Okunia. Tam jednak pojawia się bruk. Nie chcemy też wracać, więc trochę na ślepo kierujemy się do Barlinka.

Lądujemy po drugiej stronie Jeziora Barlineckiego na trasie Nordic Walking. Trochę musieliśmy pokombinować, aby trafić na jakąś w miarę przejezdną drogę. Wycinka w zupełności nie pomagała, ale koniec końców udało się nam. W przeszłości objeżdżaliśmy już jezioro, ale w ogóle nie poznałem tych terenów.

Na wzniesieniu przy jeziorze, gdzie w oddali widać Barlinek zrobiono miejsce postojowe. Są stojaki, siedziska. Niestety strasznie tam wiało, więc zbytnio tam długo nie zabawiliśmy.

Krótki postój w mieście i przez wioski bez zbędnych kombinacji wracamy do domu. Wiatr teraz dla nas jest bardzo pomocny i aż żal było ludzi, którzy zmierzali w przeciwnym kierunku.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *