Nie było jako takich planów na sobotę i spontanicznie wybrałem się na kolejną edycję Piotrówki. Dwa lata temu udało mi się zająć trzecie miejsce w swojej kategorii wiekowej i to startując na zabytkowym rowerze. Tym razem sprzęt jest znacznie lepszy, a pogoda i zachęcająca do jazdy.

Najpierw pozbyłem się bagażnika i nóżki. Muszę rower znosić z siódmego piętra i jak go wziąłem w ręce… wrażenie było niesamowite, jakby ważył zaledwie 3 kg. Dobrym treningiem jest pojeździć sobie tak z sakwami, a tylko na zawody zostawić je w domu. Jechało mi się bardzo dobrze, wręcz rower jechał sam, płynął. Decyzję co do samego startu postanowiłem zostawić na ostatnią chwilę. Stąd też startowałem jako trzeci od końca.

Duathlon rowerowy to asfaltowa część 20 km przez Racław, Stanowice i Bogdaniec. Pagórkowaty teren bardzo dobrze mi znany, bo odcinek ten był pokonywany już niejednokrotnie w mojej rowerowej historii. Potem już część leśna, która liczyła tym razem 14 km.


Rower zwarty i gotowy. Tak samo, jak ja.

Zawodnicy byli wypuszczani na trasę co minutę i pierwszy wystartował o 11:30. Moja kolej była dopiero o 12:27, więc tak snułem się po okolicy. Pojawił się też Tomek z którym trochę sobie porozmawiałem i nawet towarzyszył mi przez część trasy asfaltowej.

Bardzo dobry miałem dzień, bo jechało mi się bardzo fajnie, mimo trochę mocnego wiatru na powrocie. Po pierwszej części wyścigu licznik wskazywał 29,5 km/h średniej. Sam byłem w lekkim szoku. Potem oczywiście średnia spadła.

Las też poszedł dość sprawnie. Trasa ogólnie była szybka i nawet trzy osoby udało się tam jeszcze wyprzedzić. Poszło bardzo sprawnie i po cichu liczyłem na dobry wynik. Okazało się, że w swojej kategorii wiekowej zająłem pierwsze miejsce. Jest progres, nie ma co ukryć. Start bez żadnego przygotowania 😉


Pamiątkowy medal.

Z nagród niestety nie udało się nic wylosować. Na podium zostałem jak samotny żuczek, bo inni z mojej kategorii szybko zwinęli się do domu. Zaczynało lekko popadywać i dużo osób się po prostu wystraszyło. Ja jeszcze spokojnie wróciłem do domu i ani przez moment deszcz nie był zagrożeniem. Bardziej taka mało dokuczliwa mżawka.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *