Plany były całkiem inne, ale storpedował je wiatr. Mieliśmy odwiedzić Krzeszyce i Naszą Krówkę schowaną przy ruinach Młyna Górnego. Jednak ze względu na silny wiatr w Gliniku skorzystaliśmy z drogi pożarowej, która zaprowadziła nas na parking leśny przy DK24. Postanowiliśmy jechać dalej drogą pożarową i tak wylądowaliśmy Osiecku. Pytanie, co dalej? Gdzie jechać?
Ciągle poszukujemy zwierzęcych nazw miejscowości i przypomniałem sobie, że niedaleko jest wieś o nazwie Kryl. To taki skorupiak jakby ktoś nie wiedział. Wybieram miejscowość w nawigacji i niech nas kieruje jakimiś urokliwymi drogami, najlepiej leśnymi.
Kryl okazał się malutką wioską.
W kierunku wschodnim jechało się tak fenomenalnie dzięki silnym podmuchom w plecy, że nie chciałem odbijać w żadną inną stronę. Czas jednak uciekał i trzeba było pomyśleć o powrocie. Szczerze powiedziawszy przerażała mnie myśl walki z wiatrem, a każdy kto zna Gosię, to wie jak ona reaguje na takie utrudnienia.
Wyskoczyłem z pomysłem, aby pojechać do Międzyrzecza i do Gorzowa wrócić szynobusem. Warunki będą nam sprzyjać, a poznamy dzięki temu nowe tereny. Pomysł przyjęty z aprobatą, sprawdziliśmy o której musimy zameldować się na dworcu i w drogę.
Nawigacja poprowadziła nas przepięknymi terenami. Czasu mieliśmy dużo, więc spokojnie mogliśmy zatrzymywać się i podziwiać przyrodę.
Te widoki były znacznie lepsze od asfaltu i śmierdzących samochodów. Przejechaliśmy wzdłuż Jeziora Chycina i przez Rezerwat Przyrody Las na skarpie. Jednak o tym fakcie się dowiedzieliśmy, gdy już z niego wyjeżdżaliśmy. Wcale się nie dziwię, że tam jest rezerwat, bo głowa to latała mi na wszystkie strony. Wydawało się, że czasu mamy dużo, ale przy tak częstych postojach i podziwianiu przyrody, minuty uciekały nieubłaganie.
Jezioro Chycina i w tle wieża kościoła właśnie w Chycinie.
Międzyrzecz coraz bliżej, więc jeszcze już na sam koniec poskakaliśmy sobie po moście kolejowym w Świętym Wojciechu. Nie było opcji, abym nie zlazł na dół. Gosia w tym czasie bardziej podziwiała górną część konstrukcji.
Jakieś intencje?
Reklama wypożyczalni kajaków. Oby kajaki były w lepszym stanie, niż Garbus.
Na sam koniec czekała nas przygoda życia. Zameldowaliśmy się na dworcu z chrupkami, rozsiedliśmy na ławce i czekamy na pociąg, bo mieliśmy do jego przyjazdu trochę czasu. Okazało się jednak, że trwa wymiana podkładów i szynobus zatrzymuje się co prawda w Międzyrzeczu, ale dalej nie jedzie. Podstawiony został autobus, który transportował pasażerów do Gorzowa. No pięknie!
Na szczęście przygoda ta skończyła się dobrze, chociaż nie do końca po naszej myśli. Gosia zagadała kierowcę autobusu, który okazał się przesympatyczną osobą i rowery ulokowaliśmy bezpiecznie w luku bagażowym. Akurat o tej porze nie było dużo ludzi, więc spokojnie mogły tam zostać nie zabierając miejsca innym. Potem się jednak okazało, że pociąg pojechał sobie do Gorzowa, bo podkłady wymienili po południu, a my otrzymaliśmy darmową powózkę wraz z kilkoma innymi osobami do Gorzowa 🙂