Rano strasznie zimno, temperatura oscylowała w granicach 0°C. Przymrozek, ale z godziny na godzinę było coraz lepiej. Przed południem można było iść na rower i w pełni korzystać z uroków słońca, które ani na chwilę nie uciekło.
Taką temperaturę miałem na pierwszych kilometrach. Było coraz cieplej i dochodziło nawet do 9 stopni Celsjusza.
Wypad to takie typowe kręcenie po okolicznych wioskach. Ostatecznie wylądowałem w Gorzowie Wielkopolskim i na okrętkę także wróciłem do domu. Czasami tam podwiewał wiatr, ale ogólnie było bardzo przyjemnie, jak na taką samotną przejażdżkę.
Przyczajony tygrys.
Wiadukt nad obwodnicą, gdzie ludzie się dławią.
W mieście będąc na Górczynie bardzo często przejeżdżam obok placu zabaw, gdzie stoi sobie fort. Postanowiłem obadać to z bliska. Pomysł rewelacyjny, ale niestety teraz to miejsce dla żuli. Syf, pełno szkła, wszystko wymazane. Beznadzieja, zmarnowany potencjał tego miejsca.
Fort na jednym z gorzowskich placów zabaw.
Teraz niestety to miejsce libacji alkoholowych.
Wczoraj mieliśmy tłusty czwartek, a ja dzisiaj mam tłusty piątek, jutro tłustą sobotę i następnie także i tłustą niedzielę. Poniedziałek także tłusty, wtorek zapewne też tłusty i o dziwo środa… tłusta. Jednym słowem wpycham pączki kiedy chcę, nie liczę kalorii i nie muszę czekać na specjalne, wymyślne okazje. O taki komfort ma Robaczek.
Mój tłusty piątek + napój orzeźwiający najwyższej klasy smakowej.