Wiatr ostatnio nieźle sobie hula, a nas zmusza do weryfikacji planów. Trzeba tak zaplanować trasę, aby nie stał się on przeszkodą. W wypadku wietrznych dni to najlepszą opcją dla nas jest Barlinek, ogólnie Barlinecko-Gorzowski Park Krajobrazowy. Dużo drzew, więc i podmuchów mniej.
Bardzo spodobała się nam droga rowerowa Dzikowo – Barlinek, więc dosyć często będzie pojawiać się na blogu. Pewnie się później znudzi, spowszednieje, ale póki mamy wypieki na twarzy jadąc tym równiutkim asfaltem to będą zdjęcia 😉
Rozpoczynamy sesję fotograficzną.
Wspomniałem o silnym, hulającym wietrze?
Wyjeżdżając z Barlinka nie chcieliśmy jechać znowu asfaltem w kierunku Dankowa. Postanowiliśmy więc pojeździć po lesie, ale od drugiej strony. Na zawołanie pojawiła się droga pożarowa, którą wykorzystaliśmy do samego końca. Potem totalny spontan, aż na horyzoncie pojawiła się miejscowość Krzynki.
Jezioro Pełcz.
Mieliśmy też swój mały Paryż – Roubaix, bo czekało nas do pokonania około 5 km bruku. Potem lądujemy w Jarosławsku, czyli już terenach znanych. W zasadzie już przez Krzynki się przewijaliśmy, ale nigdy od tej strony, co dzisiaj. Żabicko kusi nasz szlakiem rowerowym, więc jest jeszcze okazja trochę pojeździć po nieznanych leśnych ścieżkach.
Kolejna przeszkoda… Gosia snuje plan na pokonanie powalonego drzewa 😉
Spojrzenie na Jezioro Buszewo.
Potem dalej korzystamy z pożarówek, szlaków rowerowych i lądujemy już na znanej drodze, która zaprowadza naz do Dankowa. Powrót już spokojny z małym jeszcze, lekkim zwiedzaniem lasu. Potem już bez większej kombinacji wracamy do domu.