Pogodynki zapowiadały słoneczną pogodę i nie było szans, aby taki dzień przesiedzieć w domu. Dzisiaj niestety samotnie. Problem to wiatr, który ciągle nie odpuszcza i nawet nie pamiętam już, kiedy było bezwietrznie.
Kierunek Stanowice. Tam prace na całego, bo wieś otrzyma kanalizację. W końcu mamy XXI wiek. Zatrzymałem się przy małym cmentarzyku w okolicy. Zawsze tak mijam to miejsce, bo nigdy nie ma czasu, a dzisiaj mogłem sobie spokojnie tam poskakać.
Dawny cmentarz niemiecki.
Cmentarz ogólnie w opłakanym stanie.
Szczątki płyty nagrobnej.
Przebiśnieg, który daje jakiś procent piękna dla tego miejsca.
Na te pagóry wjechać w taką wietrzną pogodę to masakra jakaś. Szybciej to ja bym pieszo pokonał wzniesienia. Strasznie mnie hamowało, ale koniec końców udało się dotrzeć do samej Baczyny. Wskoczyłem na DK130 i ulga, bo z wiatrem w plecy. Ten piękny czas musiał się skończyć wraz z odbiciem w kierunku Ściechowa.
Bagna w okolicy Wysokiej.
Ściechów wita.
Radośnie podskakujący pies także wita.
W okolicach godziny 13:00 wyjrzało słońce. Temperatura skoczyła do 11, a nawet 12 stopni Celsjusza. Mała rundka przez Ściechów i dalej na Lubiszyn i Tarnów. Tam dłuższy przystanek, bo niedawno wyczytałem o małym parku, gdzie na tablicach umieszczono historię wsi. Ciekawy patent.
Jedna z tablic opowiadająca historię wsi Tarnów.
Warte zobaczenia.
Park jakiś rewelacyjny nie jest. Mało rzucający się w oczy kawałek ziemi z usypaną kopką kamieni. Jakbym w necie nie przeczytał o tym miejscu, to nawet nie zwróciłbym na to nigdy uwagi. Takich tablic jest pięć i każda opisuje coś innego.
Wracamy do walki z wschodnim wiatrem i odbicie na Lubno, aby schować się między drzewami. Zjazd na dół i do domu. No i wpadło trochę kilometrów 🙂