Dzisiaj odbyła się długo wyczekiwana impreza SCOTT Test Tour. Wybrałem się tam razem z Gosią, aby przetestować sobie fajne rowerki. Dwa różne modele, trasa w granicach 18 kilometrów i fajne towarzystwo. Najpierw trzeba było dotrzeć do Gorzowa Wielkopolskiego, oczywiście rowerem, własnym. Potem przesiadka na rasowy model Scale 710 i hulaj dusza.
Kilka znajomych twarzy i w naszej grupie (nielicznej zresztą) był także
Michał. Towarzystwo dobre, więc frajda z jazdy na odpowiednim poziomie.
SCOTT Test Tour Gorzów Wlkp.
Tyle pięknych maszyn w jednym miejscu. Ech…
SCOTT Scale 710.
SCOTT Spark 710.
Małe rozmarzenie…
Trasa w większości płaska, część terenów dobrze znana. Tempo odpowiednie, bo wszyscy byli zadowoleni. W sumie fajnie to wszystko wypadło. Rower w zasadzie sam jechał, lekko go tam trzeba było tylko wspomagać. Mi głównie nie odpowiadała szerokość kierownicy i jakbym miał możliwość to bym ją pociął 😀 . Nie wiedziałem, że nadejdą czasy, kiedy to rowerem będę się wpychał w każdą dziurę. Poza tym to była moja pierwsza jazda na kołach 27,5 cala i wrażenia jak najbardziej pozytywne.
Potem posiłek regeneracyjny z pobliskiej restauracji i dalej wraz z Gosiakiem na dalszą przejażdżkę. Już oczywiście na własnych maszynach. 18 kilometrów nas nie zadowala, więc przez las szlakiem rowerowym dotarliśmy do Santoczna i dalej na Lipy. Tam już nieco dłuższy postój przy jeziorku.
Idą święta, może akurat nie te, ale idą święta.
Od kiedy to zające skaczą po drzewach?
A to pech! Akurat chciałem sobie poleżakować.
Jezioro Chłop w szarówce.
Potem w kierunku Kłodawy i w Gorzowie tradycyjnie rozstanie. W zasadzie w deszczu nie jechaliśmy, głównie jakaś mżawka, ale patrząc na mokry asfalt to trochę musiało popadać. Może podczas postoju pod wiatą w Lipach mocniej popadało, a my tego w ogóle nie zauważyliśmy.
Na Jeziorze Kłodawskim spotkaliśmy morsów i foczki.
Oczywiście we wpisie nie ująłem kilometrów testowych, ale tyle te, które udało mi się pokonać na moim Staruszku.