W totalnym szoku byłem, gdy wstając rano spojrzałem na termometr. Dopiero później załapałem, że wszędzie jest biało przez szron. Przeczekałem trochę czasu z nadzieją, że te -5 stopni w końcu się wyzeruje i będzie normalna zima. Nic z tych rzeczy, ale mimo to postanowiłem pójść na rower. Gosia po nocce będzie odsypiać i na pewno w taką aurę nie da się skusić na wspólne kręcenie. Chciałem jednak zobaczyć to piękno z bliska, na własne oczy… i nie jest mowa tutaj o Gosi… może jednak? 😉

Po pierwszych kilometrach zbyt wiele nie widziałem, bo była bardzo duża mgła. Może nie w samym mieście, ale wystarczyło wybrać się parę kilometrów w kierunku wiosek. Trzeba było też trochę uważać, bo na lokalnych, nieuczęszczanych zbytnio drogach ciągle zalegał lód.

Bardzo szybko przymarzła mi blokada amortyzatora, więc nie było opcji aby się bawić manetką. Coraz więcej rzeczy przymarzało, a najlepszy efekty był przy hamowaniu, gdzie najpierw leciały okruchy lodu, a potem dopiero rower hamował 🙂 O piciu z bidonów to można było zapomnieć.

Trochę wioskami, ale potem już pewniejszymi drogami zmierzałem w kierunku Skwierzyny. Tam przywitało mnie słońce i temperatura poszła w górę. Już nie było -5 stopni, ale momentami -2. Widoki bajeczne. Na spacery skusiło się wiele osób, ale także sarny i jelenie postanowiły wyjść z lasów, krzaczorów. Wszyscy się wręcz zachwycali pogodą.

Mimo, że było mroźno to przez brak wiatru nie było to aż tak odczuwalne. Jechało się bardzo przyjemnie, stąd też wpadł taki konkretny dystans. Poległa jedynie nawigacja, która wytrzymała zaledwie 4 godziny po czym się wyłączyła i usunęła ślad. Tak więc zapisany mam dystans, tak jakby z drugiej połowy dnia, już tej cieplejszej.

Bateria ledwo zipie.

Pod koniec troszkę aura się nieco popsuła, bo w okolicach Starego Polichna i Santoka trochę, minimalnie wręcz poprószyło. Dużo też nieprzyjemnych zmarzlin spadało z drzew. Jednak były to już ostatnie kilometry do domu, więc patrząc całościowo na wycieczkę, nie ma co narzekać.

Gorzów także się solidaryzuje.

Udostępnij:

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *