Tym razem obraliśmy kierunek Słońsk. Dawno nas tam nas nie było, ale bardziej zależało mi na zapuszczeniu się nieco dalej, w okolice Czarnowa. Stała tam kiedyś wieża widokowa, która z niewiadomych przyczyn jakiś czas temu zniknęła. Pozostało puste pole, ale na szczęście powróciła. Nowa, lepiej wyglądająca. Przetestowana i mogę wystawić pozytywną ocenę.
Zanim jednak dotarliśmy do głównego celu naszej dzisiejszej przejażdżki (czy 168 kilometrów można nazwać przejażdżką?) zahaczyliśmy o Jeżyki. Kolejna miejscowość ze zwierzęcą nazwą. W zasadzie najbliżej naszego miejsca zamieszkania i najpóźniej odwiedzona.
Swojskie klimaty.
Pojeździliśmy trochę wałami, trochę nowymi drogami. Nie tylko wieża widokowa się zmieniła, ale także stacja paliw w Krzeszycach. Nowy właściciel, remont i nieczynne toalety 🙁 Pewnie to na razie stan przejściowy.
Wieża kościoła, która obwieszcza dotarcie do Lemierzyc.
Wałem w kierunku Słońska.
No i czas na wspomnianą wieżę widokową, która znajduje się na Czarnowskiej Górce. Miejsce odmienione i nawet trochę oblegane. Nic dziwnego, pogoda dopisała. No i miejsce też o tyle ciekawe, że jak na podmokłe Ujście Warty to tutaj jest totalnie sucho.
Widok z góry.
Widok z góry.
Jak ktoś się nieco zna to dostrzeże jak ciekawe jest to miejsce pod względem roślinności i zwierząt.
Mieliśmy poszukać także czerwonego szlaku rowerowego, który ze Słońska prowadzi w stronę Ośna Lubuskiego. Padło jednak na asfalt i przy okazji odwiedzenie fortu w Czarnowie. Bardzo dawno byłem tam ostatni razi trochę na ślepo, ale trafiliśmy. Szkoda tylko, że ludzie zrobili tam taki syf.
Wejście do fortu.
Potem ruszyliśmy w dalszą drogę do Ośna Lubuskiego. Przerwa na lody z górką i ciągle korzystając ze szlaku R1 dotarliśmy do Sulęcina. Trochę pagórkowatego terenu, wiatr niestety też się nieco nasilił, ale w bez większych problemów dotarliśmy do Gorzowa.