Szybkie, poranne pakowanie i spacer do sanktuarium. Poranna msza w klasztorze, a potem śniadanie zjedliśmy ponownie u sióstr Boromeuszek. Bardzo miłe panie, który ugościły nas wszystkim, co miały. Gdy na sali pozostało parę osób to ksiądz Marcin dobrał się do pianina i w akompaniamencie gitary Karoliny poszły w ruch współczesne przeboje w stylu Szczęśliwej drogi już czas. Czegoś takiego brakowało i te kilka osób, które zostały, fantastycznie się bawiły. Z racji tego, że mój głos pozostawia wiele do życzenia, tym razem to ja robiłem za fotografa.
Pożegnaliśmy się z siostrami i ruszyliśmy dalej. Zaczęły się bardzo ładne tereny, serpentyny i człowiek mógł poczuć się, jak w górach. Jechaliśmy po przepięknej drodze. Ponownie częściowo pomagała nam policja. Nie była zadowolona z naszej dyscypliny, bo kierownik dostał ochrzan za to, że nie trzymamy odpowiedniej odległości między kolumnami. Kogo to obchodzi, my tutaj jesteśmy na wakacjach.
Jeden z kościołów, który mijaliśmy po drodze.
Poważniejszy przystanek zaliczyliśmy w Oleśnicy. Odwiedziliśmy bazylikę pw. św. Jana Apostoła. Był czas na modlitwę i także każdy z pielgrzymów otrzymał krzyż. Potem mieliśmy czas dla siebie. W międzyczasie solidnie się rozpadało, a my znaleźliśmy schronienie w ratuszu. Żadne z nas nie myślało, aby stamtąd wychodzić, więc nie było szans, aby konkretnie zwiedzić bazylikę. Temperatura też spadła i zrobiło się nieco zimniej.
Bazylika pw. św. Jana Apostoła, a na pierwszym planie Kolumna Zwycięstwa z pomnikiem Nike.
Przed wejściem do ratusza.
Dzisiejszy dystans był bardzo skromny. Wszystko za sprawą mniejszości niemieckiej, która nie za bardzo chciała nas gościć. Trzeba było kombinować z noclegiem i wylądowaliśmy w miejscowości Dębnik. Bardzo religijna wioska. Nocleg oczywiście w szkole, a my znaleźliśmy sobie miejsce przy ołtarzyku, bo i placówka nosiła imię św. Jana Pawła II.
Nie za bardzo było, co zwiedzać. Nie przeszkodziło to jednak w wieczornym spacerze po wiosce. Chociażby do samego sklepu, który był oddalony parę kilometrów od szkoły. Bardzo szybko ułożyliśmy się do snu, a rano miałem cichutko obudzić Gosię, żeby ona nie obudziła wszystkich swoim zabójczo głośnym budzikiem.