Pohasałem sobie znowu Giantem, bo to właśnie na nim padł rekord pod względem kilometrów. Najwyższa jednak pora wrócić do normalności, czyli na Staruszka. Rower został wypucowany, przygotowany na dalszą jazdę, ale już nie pod moim tyłkiem.
Dzisiejszy wypad to zamiana rowerów. Wykorzystałem lukę w trochę kiepskiej pogodzie i oprócz dość upierdliwego wiatru miałem prawie słoneczną aurę.
Mała ciekawostka. Do końca września testowane są czasomierze przy wybranych, gorzowskich sygnalizacjach świetlnych.
Podjazd na ulicy Słowiańskiej zapchany przez rowerzystów.