Pogoda rewelacyjna, więc udało nam się zgadać na popołudnie, aby nieco pokręcić i w pełni z niej skorzystać. Czas nas jednak gonił, a planów jako takich nie mieliśmy. Spotkanie na ul. Warszawskiej i przed siebie. Zanim jednak ruszyliśmy to dostałem mały obiad od Gosi. Tak bardzo dba o mnie, że przywiozła ze sobą przygotowane przez siebie spaghetti. Było przepyszne, a ten smak towarzyszył mi jeszcze przez następny dzień. Bardzo, bardzo dziękuję za przepyszne jedzonko.
Na samą myśl zrobiłem się godny, ale wracajmy jednak do wycieczki. W Czechowie zainteresował nas zielony szlak rowerowy. Nigdy tamtędy nie jechaliśmy, to czemu by nie spróbować? Pokonujemy wzniesienie i lądujemy w Janczewie. Chwila zastanowienia, jak tutaj dalej jechać. Najlepiej przed siebie, co tam będziemy kombinować. Po paru kilometrach pojawia się Gralewo, a kawałek odbijamy na Płomykowo i czeka nas popularna góra. My z niej jednak zjeżdżaliśmy.
Fikuśny kwietnik.
Prawie, jak w górach.
Zjazd marzenie, ale szkoda, że droga bardzo dziurawa. Dalej już jechaliśmy w stronę Górek Noteckich i wypatrywanie, aby w odpowiednim momencie skręcić na Buki Zdroiskie. Oczywiście przestrzeliwujemy, dyskusja, którędy jechać, itd. Gosia musiała przejąć inicjatywę, telefon do Marka (jeżeli odwiedzasz blog, to pozdrawiam serdecznie), który zna całą okolicę i jakoś udało się znaleźć niebieski szlak rowerowy prowadzący właśnie do rezerwatów. Będzie mi to wypominane do końca życia, bo uporczywie chciałem jechać drogą pożarową. Gosiak mi tego nie zapomni.
Grzybek…
… nie łudźcie się. Tego i innych już tam nie ma ;p
Jadąc tak po lasach widać, jakie szkody wyrządziła burza, która przeszła jakiś czas temu. Duże przewalonych drzew i jeszcze sporo czasu minie, zanim to ogarną. W Bukach Zdroiskich to już totalna masakra. Rowery musieliśmy przerzucać, gdzieś tam bokiem mijać powalone konary.
Powalone drzewa.
Nie ma przejazdu. No chyba, że ktoś mało się przeciśnie.
Odpoczynek na tarasie i dobrze, że akurat przechodziło dwóch panów. Właśnie szli z kierunku w którym mieliśmy się udać. Krótka rozmowa i uświadomili nam, że pełno tam jest przewalonych drzew. Dalsza jazda nie miała sensu i po najmniejszej linii oporu wróciliśmy tą samą drogą. Potem już prosto do Gorzowa i dalej do domu.