Rano do pracy i mimo, że dzisiaj obchodzimy dzień bez samochodu to ruch jakby większy, niż zazwyczaj. Po południu akcent gosiakowy, który tak na prawdę pozwalał wytrwać. No plus jeszcze Jej wpisy z ostatnich wycieczek. Nie wiem, co myślą ludzie z którymi pracuję, gdy śmieje się jak głupi do monitora? 🙂
Od Gosi otrzymałem smakołyki w postaci oponek własnej produkcji. No i z takich smakowym balastem miałem jechać do domu. Ja? Wiecznie głodny człowiek. Trudna misja. Wręcz niewykonalna. Spróbowałem jednej oponki, potem drugiej jeszcze przy Gosi, ale ostatecznie elegancko zostało wszystko zapakowane do plecaka i z uśmiechem na twarz się pożegnaliśmy. No i z obietnicą, że pustych worków nie dowiozę do domu.
Trzeba spalić kalorię, więc postanawiam wracać do domu przez Kłodawę o dalej Baczynę i Stanowice. Po drodze mijam pusty przystanek autobusowy. Myślę sobie, przysiądę na chwilkę. No i moja króciutka przerwa skończyła się tak:
Po drodze wiaty, przystanki autobusowe, a każdy woła do siebie. Tak skubię, robię przerwy i w pewnym momencie się orientuję, że są jeszcze kulki. Co za niespodzianka 🙂
To był bardzo długi powrót do domu. Uspokajam, że udało się coś tam jeszcze do domu dowieźć. Gosia może być spokojna. Wszystko bardzo dobre i jeszcze inni będą mieli szansę spróbować jej tworów 😉
Dwa worki pełne takich rewelacyjnych smakołyków.
Nikt nie zauważy przecież, jak sobie jeszcze dwa wezmę.
Z czystym sumieniem stwierdzam, że warto było wszystko zapaskudzić cukrem pudrem 🙂 Taki dzisiaj wyjątkowy akcent jedzeniowy. Mało o tym jest u mnie na blogu, a u Gosi to już w ogóle ;p