Taka okrętka w kierunku Gorzowa i skrócony powrót. Na początku jazdy trochę zaczęło padać, ale na szczęście nie jakoś mocno. Chociaż wiatr to nieco potęgował i krople uderzające w twarz nie należą do przyjemności. Jak szybko deszcz się pojawił, tak szybko sobie poszedł. Ciemne chmury uciekły i momentami nawet pojawiło się słońce.
Wspomniana we wcześniejszym wpisie Gosiakówka:
Przy Tesco władowałem się w szkło i to dość perfidnie, co potem miało skutek w przebitej dętce. Tak jadąc ulicą chciałem tylko dojechać na stację, aby tam spokojnie zająć się awarią. Końcówka to już niemal na feldze. Na szczęście się udało. Tam już herbatka, ciastka, miłe towarzystwo. Potem naprawa i powrót do domu. Trochę tego czasu uciekło, stąd też pani ekspedientka mnie z tej stacji wyrzuciła.
Plan powrotu był inny, ale nie było już co kombinować i skróciłem sobie drogę przez Chróścik. Jazda przez las w totalnej ciemności.
Gdzieś w lesie.