Ogólnie cel dzisiejszej wycieczki był całkiem inny, ale wiadomo jak to jest, tam coś się zmodyfikuje, dorzuci, tutaj odejmie i wychodzi całkiem coś innego. Ogólnie miałem z Gosią dostać się do Myśliborza, ale podczas postoju na krokodylowej stacji w Renicach obejrzeliśmy mapę i czemu by nie dostać się do Myśliborze nieco naokoło. Nawigacja poszła w ruch i poprowadziła nas bardzo malowniczą drogą wzdłuż jezior. Rewelacja.

Jezioro Chłop.

Miejsce do biwakowania przy jeziorze. Szkoda, że ludzie po sobie zostawiają taki syf :/

Były to dla nas całkowicie nowe tereny, a zachwyt nie miał końca. Pamiętam jak kiedyś pojechaliśmy szlakiem rowerowym wzdłuż jeziora z Pszczelnika do Dolska i bardzo byłem zaskoczony malowniczością terenu. Tutaj było podobnie, a słońce, pojawiająca się zieleń jeszcze to potęgowały. W przyszłości pewnie jeszcze nie raz tutaj wrócimy. Może odkryjemy jeszcze lepsze drogi.

Jezioro Grochacz.

Samowyzwalacz idzie w ruch…

… szybko, szybko, czasu jest niewiele, a jeszcze trzeba przybrać pozę… np. na Napoleona.

W miejscowości Sitno pojawił się problem, bo droga, która miała nas poprowadzić dalej znajdowała się na prywatnym terenie i przywitała nas brama z ostrzeżeniami. Trzeba było kombinować i tak zakombinowaliśmy, że wylądowaliśmy w McDonaldzie przy S3. Ostatecznie zaryzykowaliśmy z jedną z polnych dróg, która pozwoliła ominąć prywatne włości i wróciliśmy na nasz szlak. Trochę po wertepach przez pola, ale potem szok… autostrada równiutka jak stół, czyli droga pożarowa nr 4.

Kolejne miejscowości mijały szybko i Myślibórz coraz śmielej pojawiał się na horyzoncie.

Ambona miała już swojego lokatora, stąd też Gosia jak szybko weszła do środka, tak szybciej stamtąd zeszła.

Po tułaczce po Pojezierzu Myśliborskim dotarliśmy do naszego celu, czyli Myśliborza. Oczywiście przerwa na lody i to nie jedne, bo co będziemy sobie żałować. Przetestowaliśmy dwie konkurencyjne lodziarnie i powrót do domu już bez kombinatorstwa.

W nogach trochę już kilometrów było, a Gosia przecież ostatnie 12 godzin spędziła w pracy. To jest dopiero wytrwałość, mi by się nie chciało :p

Udostępnij:

Komentarze

  1. Nie przesadzaj. Lokatora na ambonie aż tak bardzo się nie przestraszyłam :p Aczkolwiek zależało mi na nieuszkodzonym tyłku 🙂

Skomentuj Towarzyszka przygód. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *