Jak zawsze mieliśmy milion planów na wycieczkę, a wszystko i tak zweryfikowało życie. Skończyło się na odwiedzinach Naszej Krówki w Krzeszycach. Miejsce jest piękne, ale jeszcze w scenerii jesienno-zimowej tam nie byliśmy. Trzeba to nadrobić. Zanim jednak przebiliśmy się przez Gorzów to spotkaliśmy Świętego Mikołaja. Jakie było zdziwienie, gdy maszerował chodnikiem z wózkiem i dzwonkiem w ręce. Pozytywny akcent na początek dnia.


Pora śniadania.


Myślałem, że suchy chleb to jest dla konia.


Walka o prowiant na całego.

Potem była jazda przed siebie, aż zameldowaliśmy się w Krzeszycach. Bardzo chciałem odwiedzić rekreacyjne miejsce w środku lasu. Są tam wiaty, plac zbaw, miejsce na ognisko i oczywiście malownicza Postomia. Może to też będzie idealne miejsce na kesza?


Zagospodarowanie Turystyczne Rzeki Postmii – „Postomskie Młyny”.


A kto tam się tak rozleniwił?


Miejsce dla turystów, my turyści. Jedziemy!


Rzeka Postomia.


Gdzie by nie spojrzeć, jest przepięknie.

Napatrzyliśmy się, ile tylko można było i pora jechać zajrzeć do Krówki. Zabrałem geokreta w postaci skandynawskiej wtyczki, a Gosia wrzuciła do środka mały zwierzyniec. Ktoś też fajnie pomyślał i do pojemnika dorzucił małą krówkę. W pakiecie z gosiakowymi zwierzątkami będzie tworzyć to wszystko fajną całość.

Mieliśmy plany, aby przetestować w końcu ten niebieski szlak rowerowy, ale nie ta pora. Trzeba wracać. Wybraliśmy najłatwiejszy opcję, ale potem postanowiliśmy to nieco urozmaicić. Postawiliśmy na powrót wałem w kierunku Kanału Ulgi. Momentami droga rozjechana, dużo błota, ale wszystko wybaczały widoki. Nastała ciemność, a widok na horyzoncie oświetlonego miasta – bezcenny.

Na sam koniec rowerowego dnia spotkaliśmy Mikołajkowy Tramwaj. Ozdobiony w lampki z czapką Mikołaja na dachu. Wyróżniał się w z tłumu niesamowicie. Jak dojdą do tego przyozdobione ulice… w pełni już czuć klimat świąt.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *