Całkiem przypadkiem natrafiłem na ogłoszenie, że w niedzielę w Lipinach odbywa się Wystawa Gołębi Rasowych Regionu Zachodniego. Gołąb dotychczas to jedynie kojarzył mi się z ptakiem, który siedzi gdzieś na stodole, parapecie i tylko czeka, aby na kogoś spuścić swoje odchody. Odwiedziny na takiej wystawie zmieniły mój pogląd, życie teraz jest całkiem inne.

Nie wiedziałem, ile tam czasu spędzimy, bo bardziej nastawiałem się na to, że będziemy oglądać gołębie na raty, ponieważ wystawa odbywała się w hali sportowej, a tam napis, że z rowerami do środka nie można. Jednak obok siebie mam Gosię, która tak potrafi wszystko zamotać… to znaczy zorganizować, że rowery lądują w bezpiecznym miejscu, a my możemy wybrać się na oglądanie. Jednak natrafiamy na drugą przeszkodę… bilety. Na plakacie ogłoszeniowym nikt słowa nie wspomniał, że impreza jest płatna. Gosia wykorzystuje swój urok i do środka dostajemy się w cenie promocyjnej 😉

Taki widok można zobaczyć od razu po wejściu do środku.

Nie miałem pojęcia, że jest tyle gatunków gołębi. Co klatka to się zachwycaliśmy i nawet nie wiem, ile czasu spędziliśmy na oglądaniu. Docierając na miejsce to mijaliśmy grupę osób, która była rozczarowana wystawą. Nie mogłem tego zrozumieć, jak to? Dopiero później się dowiedziałem, że w Lipianach działa koło hodowców gołębi i dla miejscowych jest to nic nowego, standard, jak bezpańskie psy biegające po drodze. Dla mnie i dla Gosi to totalna nowość, stąd i nasz zachwyt.

Żeby było ciekawiej to gołębie, które mi najbardziej się podobały to zazwyczaj miały niską ocenę. Nie wiem, jakie tam są kryteria, ale mnie zachwycała różnorodność. Przy każdej klatce spędzaliśmy sporo czasu. Szkoda, że niektóry ptaki za bardzo się bały i nie chciały pozować.

Garłacz Górnośląski.

Garłacz Śląski.

Kolejny z gatunku garłaczy.

A ten to ma pióra na nogach.

Ten ze specyficznym dziobek to Karier.

Odmiana wyścigowa.

Dobry makijaż do podstawa – Gołąb Stralsundzki.

Przypakowany Lachore.

Sroka?

Jakby resztę domalować na biało to by mógł znaleźć etat na weselu.

Perukarz, czy w ogóle on coś widzi?

Gołębie coś z ludzi też mają – Łysek.

Prawie dumny, jak paw.

Po prostu Kapucyn.

Pawik – gdzie jest przód, a gdzie tył?

Gdzie pan ma dziób?

Nie zabrakło też drobiu.

Harem.

Oczywiście to tylko część zdjęć. Impreza jednorazowa, bo przy następnej wizycie już tak gołębiami nie będziemy się zachwycać. Zachwyt przy pierwszym razie jest, ale później… hmmm… musiałyby się pojawić nowe gatunki, ale czy jeszcze jakieś istnieją?

Nie zabrakło też kateringu, ale trzeba było wracać na dwór, gdzie jednak nieco zimniej niż na hali. Jednak jak to my, skorzystaliśmy z dnia, ciemnego wieczoru nawet i nieco dłuższą drogą wróciliśmy do domu. Chowając się nieco przed wiatrem, momentami go nawet bezczelnie wykorzystując do własnych korzyści.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *