Kilka dni temu przy moście obrotowym w Starym Dworku zamontowany został kesz. Jeszcze nikt tam się po znalezisko nie wybrał i to nas najbardziej zmotywowało. Będziemy pierwsi, a raczej jak to stwierdziła Gosia – będę pierwsza. Jak ona mnie w tym całym keszowaniu denerwuje i dobrze o tym wie. Gdy ja się męczę, czytam podpowiedzi, analizuję, już się poddaje, mam chęć odpuścić, rozpłakać się… wtedy ona frywolnym krokiem idzie, bez słowa, wsadza rączkę w jakąś szczelinę i z tym wrednym, pełnym satysfakcji uśmiechem wyciąga kesza. Ech…

Oczywiście do Starego Dworka nie możemy pojechać najprostszą drogą. Wybraliśmy kierunek na Santok, a potem padł pomysł, aby wjechać w Puszczę Notecką. Czarny szlak rowerowy zaprowadził nas w okolice Skwierzyny. Słońce, z godziny na godzinę coraz wyższa temperatura – rewelacja!


Ten większy i mniejszy… ale czy na pewno?

Skwierzyna tylko przelotem i to bocznymi drogami. W sumie moją standardową trasą. Potem niebieski szlak kieruje nas ku naszemu głównemu zadaniu dzisiejszej wyprawy.


Po drodze spotykamy konie, potężne konie.


Będzie fotka. Żeby nie było, Gośka te zdjęcia retuszuje stąd tak na nich głupio wyglądam. Tak tylko piszę o tym ;p

Pojemnik dość szybko zlokalizowany. Po opisie spodziewałem się jakiegoś mikrusa z miejscem na wpis, a kesz okazał się pudełkiem na fany. Niestety nic z domu nie wziąłem, ale Gosia wrzuciła do środka przypinkę z ostatniego rajdu na którym byliśmy tydzień wcześniej. Tym razem odbyło się bez gosiakowej celebracji znaleziska… ufff.


Kolejny do kolekcji i to jako Pierwszy Znalazca.

Przez las dotarliśmy do Bledzewa. Pogoda tak dopisywała, że żadne z nas nie myślało o powrocie do domu. Stąd też dalej pojechaliśmy na Lubniewice i dopiero tam odbiliśmy w kierunku Gorzowa. Za Rudnicą skorzystaliśmy z alternatywnej trasy w postaci niebieskiego szlaku rowerowego. Nie miałem pojęcia dokąd może prowadzić, ale już w domu po obejrzeniu mapy jestem w tym rozeznany. Pytanie tylko, na jak długo?


W lasach napotkaliśmy trochę błota, więc warto było odwiedzić myjnię.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *