Idealnie się złożyło, że pierwszy dzień wiosny przypadł na sobotę. Wraz z Gosią wybraliśmy się do Krzyża Wielkopolskiego, gdzie miejscowy klub Dynamo organizował rajd. Jeszcze nie ten czas, aby wyjeżdżać rowerami z samego rana, więc zdecydowaliśmy się na pociąg. Czasu do spotkania mieliśmy jeszcze trochę, więc postanowiliśmy wysiąść w Drezdenku i te 15 km dojechać na kołach. Plan wyszedł idealnie.
Pojawiło się sporo osób i obraliśmy kierunek Wieleń. Po drodze odwiedziliśmy Wieżę Bismarcka, która została wybudowana w 1902 roku. Teraz to kompletna ruina i miejsce libacji. W zasadzie, jak każda niszczejąca budowla z historią.
Wieża Bismarcka widoczna z oddali.
Znajduje się na wzgórzu i nie było opcji, aby się tam nie władować z rowerem 😉
Jest i Pani Fotografka.
Zostawiamy wieżę i ruszamy w dalszą drogę.
Pojechaliśmy dalej i czekała nas dłuższa przerwa przy przystanku wodnym nad Notecią we Wrzeszczynie. Było ognisko, kiełbasa i zgodnie z tradycją wiosenną, topienie marzanny. Na szybko przygotował ją Daniel z tego, co udało się znaleźć i wyszło to fantastycznie.
Marzanna – żegnamy zimę.
Przy ognisku.
Ognisko miało trwać dłużej, ale trochę załamała się pogoda i wszyscy zgodnie chcieli ruszać dalej. Jadąc było cieplej, niż siedząc w miejscu, nawet przy cieple płomieni.
Skorzystaliśmy ze śluzy w Rosku i w ten sposób przeprawiliśmy się na drugi brzeg Noteci. Pogoda znacznie się poprawiła. Wyjrzało słońce i dalsza jazda była już czystą przyjemnością.
Przeprawa przez śluzę. Gosia wskazuje drogę?
Już po drugiej stronie rzeki.
Ostatnie wspólnie kilometry razem. Potem każdy pojedzie w swoją stronę.
Rajd pomału się kończył i postanowiliśmy z Gosiakiem, że do Gorzowa wracamy na kołach. Pogoda sprzyja ku temu, więc część grupy wróciła do Krzyża, a część pojechała alternatywną trasą, także z nami przez niebieski szlak rowerowy, mijając miasto bokiem. Pomocni w tym okazali się Sandis z Iwoną. Ładnie nas wyprowadzili prosto na drogę ku Drezdenku. Tam już prosta droga do Gorzowa. Nie ma co się na jej temat rozpisywać.