Jaka jest pogoda, każdy widzi, czuje. Duży wiatr, który przynosi przelotne opady. Z tym drugim można sobie jakoś radzić, ale z wiatrem większych szans nie ma. Trzeba się odpowiednio ustawić i to nam się z początku nie udało. Wybraliśmy najgorzej i trzeba było nieco zmodyfikować trasę. Na paskudny południowo-zachodni wiatr najlepszym schronieniem jest szutrówka prowadząca z Glinika do Lubniewic i tak też pojechaliśmy 🙂 . Najpierw trzeba było podjąć walkę i przebić się przez miasto i wioski.
Offroad.
Kanałowy model.
Jeżeli już jedziemy do Lubniewic to może uda się tam wyłapać jakiegoś kesza. Ostatnio przeglądałem sobie mapę i pamiętałem, że jeden ukryty jest przy wiadukcie. W zasadzie już na wylocie z miasta. Zajrzymy, może się uda odnaleźć. Wcześniej musimy zaliczyć sklep, bo długopis, który służył do wpisywania się odmówił posłuszeństwa.
Miejsce ukrycia kesza udało się namierzyć się bez problemu, ale w środku pusto. Gdy już mieliśmy rezygnować to zauważam jakiś pojemnik nieopodal w trawie. Jest nasza zguba.
Pojemnik niestety przemoczony, a z logbooka to już niewiele zostało. Odłożyliśmy znalezisko na miejsce i ruszamy dalej do drugiego celu naszej wyprawy.
LDR=GPS – geocaching po składankę to akcja Sulęcińskiego Ośrodka Kultury, który w całym województwie lubuskim poukrywał dwupłytową składankę Lubuskie Dobrze Rockuje. Dostajemy kordy, małą podpowiedź i możemy ruszać w teren. Akurat jedna z płyt powinna się znajdować niedaleko. Ruszamy ją odnaleźć.
Chyba zmierzamy w dobrym kierunku – Lubuskie Dobrze Rockuje.
Miejsce ukrycia znaleźliśmy. Bardzo pomocne jest oznaczenia w postaci loga LDR, jak i zielonych kropek. Płyty niestety już nie było i ktoś nas wyprzedził. Rozczarowanie nie było jakoś wielkie, bo miejsce nad jeziorem przepiękne, a płyt jest na tyle dużo, że jeszcze uda się coś wyłapać.
Kawałek Jeziora Lubiąż.
Ptasie osiedle.
Słoninka dla wygłodniałego ptaszka.
Wiatr mamy sprzyjający, więc zapada decyzja, że lecimy na Skwierzynę. Gdzieś tam bocznym wiatrem dostajemy, ale ogólnie to tak nasz te podmuchy pchają, że zbytnio nie trzeba się wysilać przy pedałowaniu.
Tam także ukryta jest płyta, więc nie ma opcji, aby nie zajrzeć. Namierzone bez problemu i nikt jeszcze tam się nie podjął szukania i płyta wpadła w nasze ręce… dokładnie to w ręce Gosi.
Będzie słuchane.
Misja wykonana, skarb znaleziony, ale musi być jeszcze jakaś nagroda. Mimo, że jakoś bardzo ciepło nie jest i czasami trochę popaduje to odwiedzamy sklep w celu zakupu… lodów oczywiście.
Tyle radości w małych pojemniku.
Łapawice specjalistyczne do trzymania pojemnika z lodami w niesprzyjającą pogodę.
Powrót standardowy, bez żadnych kombinacji. Niesprzyjająco zaczęło się w Santoku, ale jakoś nawet sprawnie dokulaliśmy się do miasta.