No i nastał kolejny rok, a tradycją jest noworoczna przejażdżka. Taka skromna – nasza 🙂
Planu jako takiego nie było. Postawiliśmy na spontan, przed siebie, ale z jednym warunkiem – żeby jak najmniej dokuczał mroźny wiatr.
Z rana dosyć mroźno i pochmurno, a z biegiem czasu zaczął padać śnieg. Opady nasilały się coraz bardziej, aż warunki zrobiły się iście zimowe.
Pogoda jeszcze spokojna.
Trochę tak jakby padało.
Zimy jako takiej nie mamy, więc radość z pierwszych, poważniejszych opadów śniegu bezcenna 🙂
Wybraliśmy się do Płomykowa i tam wskoczyliśmy na szutrówkę w kierunku Zdroiska. Ostatnio ta droga bardzo często się pojawia i zapewne pojawiać się będzie jeszcze niejednokrotnie. Bardzo fajnie tamtędy się jeździ i zauważyłem, że wykorzystują ją także piesi na spacery.
Dalej to kierunek Danków, zahaczając Santoczno i Rybakowo. Rozpadało się już na dobre i była okazja na porobienie zdjęć w zimowej scenerii. Musimy się nacieszyć białością, póki jeszcze jest.
Będzie jedzone.
Nie tylko my wybraliśmy się na pierwszą jazdę w Nowym Roku.
W Dankowie skoczyliśmy nad jezioro, ale te mniej popularne – Małe.
Widoczność bardzo słaba.
Dalej polecieliśmy do Barlinka, ale droga wojewódzka już nie była taka urokliwa. Zrobiła się chlapa i do zimowej scenerii wróciliśmy dopiero w Krzynkach. W mieście przerwa na Orlenie i potem kierunek Dzikowo, na Karsko, Łubiankę i do domu.
Mimo pogody to jechało się bardzo przyjemnie. Jedynie na początku, gdy jechaliśmy trochę pod wiatr to można było odmrozić sobie niektóre części ciała. Potem już było całkiem spoko i nawet nie przeszkadzała zamarznięta woda w bidonie, czy przerzutka przednia, która ani myślała drgnąć.
Coś jakby tutaj trochę zamarzło.
Po co są jednak kije, chęci, trochę sprytu i siły? No właśnie po to, aby przywrócić do działania wszystkie mechaniczne elementy roweru 😀
Rok rozpoczęty godnie i teraz to będzie już tylko z górki 😉