Przerwa od wspólnych jazd z Gosią trwała prawie dwa tygodnie i dawno nie pamiętam tak długiego okresu. W końcu trzeba było to nadrobić. Wolne w pracy i cały dzień na rowerze.

Tym razem nie było jakiegoś konkretnego planu. Postawiliśmy na spontan, pokręciliśmy się trochę po lasach i zrobiliśmy kółko przez Strzelce Krajeńskie. Jazda poszła nam na tyle sprawnie, że w zasadzie już niemal na rogatkach miasta musieliśmy zapalić lampki, aby oświetlić sobie drogę.

Bardzo polubiliśmy szutrówkę prowadzącą z Płomykowa do Zdroiska i w drugą stronę. Pewnie będziemy częstymi użytkownikami tej drogi 🙂 Na tyle fajnie tam się jedzie, że do Górek Noteckich przebiliśmy się chyba najdłuższą opcją, jaką tylko można wymyślić.

Ważna notatka do Adriana z przyszłości!
Nie sugerować Gosi zakupu cukierków w sklepie, gdzie mogą być promocje. Skończy się to wypchanymi przez soki sakwami i zwiększeniem wagi samego roweru. Cukierków nie będzie!

Docierając do Zwierzyna uwagę przykuły rowerowe akcenty w jednym z przydomowych ogrodów:

Obaj rowerzyści są bardzo nieodpowiedzialni, bo żaden nie trzyma przynajmniej jednej ręki na kierownicy. Ba! Nawet nie dosięgają pedałów. Rowery całkowicie niedopasowane.

Ci Panowie kogoś mi przypominają?

Przez Gradzko docieramy do Strzelec. Mała przerwa na Orlenie z bufetem na zewnątrz i aby nie przedzierać się przez miasto to korzystamy ze szlaku wzdłuż jeziora. Wyskakujemy już za rogatkami i zmierzamy w kierunku Wielisławic. Tam trochę bruku, ale jest duży kawałek pobocza i żółty szlak rowerowy, który zamienia się potem w świetną szutrówkę, która prowadzi do samego Dankowa.

Dalsza droga bez większych udziwnień. Mieliśmy standardowo wrócić przez Lipy, Łośno i Kłodawę, ale tak fajnie jeździło się po leśnych szutrach, że odbiliśmy w kierunku Wojcieszyc. Zapadał już pomału zmrok, ale mimo to i tak w lesie można było spotkać rowerzystów, którzy wybrali się na nocne jazdy.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *