Dzisiaj postanowiliśmy pojechać do Krzeszyc i tam wykorzystując szlaki rowerowe dotrzeć do samego Sulęcina. Dawno już tamtędy nie jechaliśmy i pora nadrobić zaległości, przypomnieć sobie tereny, zobaczyć co się zmieniło.
Taka niespodzianka na drodze do Kołczyna.
Nie była zainteresowana, aby z nami podróżować i poszła sobie w swoją stronę.
Łabędź także wolał sobie posiedzieć.
Czapla bardziej ceniła sobie rozlewiska.
Żadne ze zwierząt nie chciało się przyłączyć. Może to i dobrze, bo uniknęliśmy niepotrzebnych zgromadzeń. Trasa do Krzeszyc była najprostsza z możliwych, niejednokrotnie już ostatnio przez nas pokonywania. Potem najważniejszy był dla nas niebieski szlak rowerowy.
Na szczęście Gosia chętna do wspólnego kręcenia. 🙂 🙂
Profesjonalne zabezpieczenie ubytków w jezdni.
Dzisiaj było nieco chłodniej i przeszkadzajką był zimny wiatr, który na całe szczęście nie był aż tak mocny. W sumie i tak chowaliśmy się w lesie, więc dla nas nie stanowił żadnego problemu.
Takie piękne drogi skrywają lasy między Krzeszycami, a Sulęcinem.
Jezioro Głębokie.
Z dwa lata temu Sulęcin i okolice nawiedziła nawałnica, która narobiła trochę szkód. Jedna z dróg została uszkodzona, przewaliło się drzewo i osunęła ziemia. Akurat tam dojechaliśmy i odcinek ten jest bez zmian. Różnica jest taka, że zniknęły znaki informujące o braku przejazdu. Pewnie miejscowi już się przyzwyczaili, że z tej drogi nie ma możliwości skorzystać.
Ostatni odcinek brukowy i jesteśmy w Sulęcinie.
Oczywiście była przerwa na kawę i brak pomysłu powrotu. Znowu przez Jarnatów na Lubniewice? Hmmm, a jakby tak nieco urozmaicić trasę. Udało mi się to idealnie, bo wylądowaliśmy na wzgórzach. Przypomniałem sobie o dwóch głazach narzutowych w okolicy. Kiedyś miałem okazję tam być (Sulęcin i leśna okolica), ale wszelkie próby dotarcia tam z Gosią jakoś były nieudane. Tym razem połowiczny sukces, bo udało wdrapać się do jednego, a drugi został nieumyślnie przestrzelony.
Pod górę, ciągle pod górę.
Gołębi Kamień pod Gosią.
Żeby było śmieszniej to nawigowałem do Koźlego Kamienia, a wylądowaliśmy przy Gołębim Kamieniu. Żeby było jeszcze śmieszniej to myślałem, że jesteśmy przy Koźlim Kamieniu, a byliśmy przy Gołębim Kamieniu. Może warto najpierw przypatrzyć się tablicy informacyjnej 😀
Sulęcin ma rozbudowaną ścieżkę szlaków wszelakich, ale wydaje mi się, że warto by oznaczenia odświeżyć.
Zjeżdżamy z Głaźnika i ładujemy się w szutrową drogę pożarową i mkniemy przed siebie na ślepo. Koźli Kamień zostawimy na inny czas, bo teraz trochę uciekał nam czas, gdy z problematycznym sygnałem GPS chcieliśmy go namierzyć.
Ptaki też na swoim domkach mają numery. Gołębia Poczta bez problemu dostarczy korespondencję.
Szutrówka zaprowadziła nas na rogatki Wędrzyna. Postanowiliśmy przemknąć przez miejscowość i wskoczyć przy jeziorze na czarny szlak rowerowy.
Jezioro Postomsko.
Naturalne przedłużenie pomostu.
Czarny szlak wyprowadził nas na lepszą drogę i najważniejsze przy jeździe trochę na ślepo było zmierzać w kierunku Lubniewic. Ostatecznie wylądowaliśmy na Starym Nasypie Kolejowym, który teraz jest bardzo fajnym szlakiem rowerowym.
Wspomniany nasyp bardzo fajnie nas prowadzi. Natrafiamy na skrzyżowanie szlaków z drogowskazami i wybieramy opcję Glisno. Tam jedziemy, a potem asfaltem pojedziemy do Lubniewic i lasem już w kierunku Gorzowa.
Dzisiaj było tak trochę spontanicznie. Niby w miejscu, gdzie już jeździliśmy, ale nie na tyle, aby każda ścieżka była znana. Udało się poznać trochę nowych dróg i myślę, że w niedalekiej przyszłości tutaj wrócimy 😉