W końcu zniesiony został zakaz przebywania w lesie i musieliśmy to wykorzystać. Od dawna szykowaliśmy się do odwiedzin u Naszej Krówki. Dawno tam nie byliśmy, chyba minęło ze dwa lata?! Ostatnio mieliśmy kilka prób, ale paskudny wiatr bardzo nas wyleczył z tych chęci. Tym razem wszelkie warunku były dla nas sprzyjające.
Przez wioski i wał dostaliśmy się do Rudnicy, a tam pożarówką przez las do Kołczyna i dalej wioskami do Krzeszyc.
Krótkie przypomnienie na temat funkcjonowania aparatu.
W lesie w pobliżu Rudnicy znajduje się cmentarz ewangelicki z XIX wieku. Większość nagrobków jest niestety totalnie zniszczona.
W Krzeszycach trochę pojeździliśmy po mieście, zaliczyliśmy krótką przerwę na stacji i wjechaliśmy do lasu. Kierunek do ruiny Młyna Górnego. Tam właśnie skitraliśmy kesza. Trochę zapomnianego, bo nas tam dawno nie było, tak samo jak poszukiwaczy. Ostatni wpis pochodzi z 2018 roku.
Wspomniana Krówka.
Cały czas zachwyca mnie to miejsce. Postomia cały czas płynie, na stawie para łabędzi dalej zamieszkuje, wszędzie zielono. Takie rzeczy można zobaczyć będąc w lesie.
Łabędzie schowały się w zaroślach i nie za bardzo chciały z nami się przywitać.
Pojeździliśmy trochę po krzeszyckich lasach wykorzystując szlaki rowerowe, trochę na ślepo, kierując nie wybraną bez żadnego systemu pożarówką. Ostatecznie wyjechaliśmy na asfalt, a stamtąd w kierunku Sulęcina. Miasto tylko przelecieliśmy, tak samo zresztą jak Lubniewice, które były nieco później.
Wykorzystujemy świetną szutrówkę i wracamy do lasu. Zanim na dobre się rozkręciliśmy to zauważyliśmy norę. Nie wiem, jakie zwierzę zamieszkuje, ale jeżeli jakieś akurat tam było to bardzo przepraszamy za światło lampki 😀
Drogi pożarowe (numerów nie pamiętam) doprowadzają nas do Glinika. Postanawiamy wykorzystać jeszcze czas i wioskami przebijamy się w kierunku Gorzowa. Trochę tak bokiem, ale na pewno spokojniej.
W pobliżu Glinika można napotkać na takie pułapki na drzewach.
Jakby ktoś był zainteresowany tego typu wynalazkiem to odsyłam do internetu – Pułapka feromonowa.