Jaka jest zima – każdy widzi, ale weekend mimo że nieco wietrzny to bardzo słoneczny. Plany mieliśmy nieco inne, ale jak to zazwyczaj bywa, zweryfikowały to wszystko podmuchy południowo-wschodnie. Wybraliśmy więc kierunek na Myślibórz (nie mylić z Międzyrzeczem, co to niektórzy 😛).

Trasa bez większych urozmaiceń, bo głównie trzymaliśmy się asfaltu. Najprostszy dojazd i powrót nieco na okrętkę… tak przez Barlinek.

Orlen w Myśliborzu ciągle w remoncie, więc ponownie zawitaliśmy do stacji Moya po drugiej stronie ulicy. Jakby ktoś mi podmienił czekoladę między tymi stacjami to w życiu bym nie poznał, która jest która. W środku można było się zadusić, bo słońce bardzo chciało przebić się przez szyby. Rower opalał się na dworze, a licznik pokazywał wtedy 17 stopni! Stanowczo za ciepło się ubrałem i o wiele lepiej było mi na zewnątrz, niż w środku. Na szczęście nie siedzieliśmy tam też jakoś bardzo długo.

Zawitaliśmy do parku przy jeziorze. Ptactwa dużo, bo pogoda sprzyjała na spacery i ludzie chętnie tam spacerowali i je dokarmiali.

Sesja zdjęciowa łabędzi.

Sesja zdjęciowa ludzi.

Najbardziej zaszokował mnie kopiec, którego z wcześniejszych wizyt w tym miejscu w ogóle nie kojarzę. Musiałem zagłębić się w otchłań internetu i dowiedziałem się, że powstał w zeszłym rok z funduszu Budżetu Obywatelskiego. Żeby być już w pełni profesjonalnym to ten kopiec nazwany został Ślimaczą Górką.

Rzućmy jeszcze wzrokiem na ptactwo, które zdominowało Jezioro Myśliborskie.

Mógłbym tak stać, korzystać z pogody i obserwować zwierzęta i fotografujących się ludzi, ale czas jest nieubłagany. Ruszamy w drogę powrotną, która już z powodu nieco odsłoniętych terenów momentami zmusza nam do cięższego pedałowania.

Odlatują, czy wracają?

No a taką oznakę wiosny wypatrzyła Gosia.

No a taką atrakcję wypatrzyłem ja.

Gdy już zmrok zbliżał się nieubłaganie na niebie pojawił się tzw. Śnieżny Księżyc. Pięknie się prezentował, może dlatego, że niebo było bezchmurne.

Widokiem pełni księżyca zakończyliśmy ten dzień i wpadł całkiem ładny kilometraż i to wcale nie trzeba było od Gorzowa się zbytnio oddalać.

Udostępnij:

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *