Jesień kojarzy się głównie z przygnębieniem, chandrą i w ogóle ze wszystkim, co ble. Jednak lasy łapią wtedy wszystkie kolory świata i jest tam przepięknie, zwłaszcza gdy towarzyszą temu promienie słońca. Akurat taka pogoda nam się przytrafiła i postanowiliśmy nieco pojeździć po lasach. Padło na Okunie i warto było nieco pochlapać się w błocie.
Po drodze mijaliśmy Jezioro Sitno Moczydelskie z wyspą, która opanowały kaczki. Nie było opcji, abyśmy się ta na nieco dłużej nie zatrzymali.
W poszukiwaniu dogodnego miejsca na zdjęcie.
Hmmm, gdzie by tutaj zawiesić oko?
Barlinecko-Gorzowskio Park Krajobrazowy ma do zaoferowania bardzo dużo i na pewno natrafi się tam prędzej, czy później na bruk i wycinkę. Ta druga opcja gwarantuje rozjechane drogi i multum błota. Potrafimy sobie z tym radzić i czerpać przyjemność z otaczającej nas przyrody, a nie z jakości dróg leśnych.
W kierunku Jeziora Okunie.
Zachwyt nad pięknem tego miejsca.
Kiedyś do tego miejsca ciężko było nam dotrzeć. Mieliśmy kilka prób i zawsze przestrzeliliśmy drogę. Tym razem nie mieliśmy z dotarciem nam jezioro większych problemów. Miejsce ładne, urokliwe, można sobie tam przycupnąć na dłużej.
Ostatnie spojrzenie do obiektywu aparatu i pora ruszać dalej.
Przez Okno mieliśmy wrócić już szlakiem rowerowym w kierunku Barlinka, ale postanowiliśmy nieco odbić i przejechać przez Karsko. Jednak po drodze zainteresowała nas Leśniczówka Śródborów. Tyle razy mijaliśmy ten drogowskaz i jeszcze nigdy tam nie zajrzeliśmy. Warto było, bo mijamy wiele charakterystycznych drzew, w tym kilka niestety już powalonych. Tworzy to ciekawy klimat.
Głaz postawiony w 80 rocznicę Lasów Państwowych.
Droga potem się urywa i pojawiają się tereny bagienne. Trochę pokombinowaliśmy i przez pola, dojazdówki dojechaliśmy do asfaltu. Potem jeszcze skrawek lasu i już drogą rowerową z Dzikowa do Barlinka.
Pogoda zaskoczyła pozytywnie, więc była ochota na coś słodkiego do zjedzenia w klimatycznej restauracji Stara Galeria, lody i potem już bez większych już udziwnień wróciliśmy do Gorzowa, standardową drogą przez Danków.
Na sam koniec muszę jeszcze wspomnieć o ścieżce wzdłuż jeziora w Kłodawie. Ostatnimi czasu prowadzono tam prace i teraz zamiast charakterystycznych korzeni (które są nieodzowną częścią takich ścieżek wzdłuż jezior) mamy ubitą, fajną dróżkę z oświetleniem. W prawdzie to może są 3 kilometry, ale jakże klimatyczne. Fajnie, że coś takiego powstało i oby takich miejsc przybywało więcej.