Co roku w Gliśnie odbywają się Targi Rolnicze i ostatni weekend maja odbyła się ich 28 edycja. Miałem okazję być już tam kilka razy, ale że na sobotę nie było lepszych celów to wybraliśmy się z Gosią właśnie tam. Tak żeby sobie popatrzeć i przejechać się parę kilometrów.

Z dojazdem wielce nie kombinowaliśmy. Najprostszy wariant dojazdu do Lubniewic, a potem przez ulicę Harcerską prosto do Glisna. Jakoś zawsze tamtejsza droga była omijana (nie wiedzieć czemu) i tłukliśmy się wojewódzką.

Na odcinku Lubniewice – Glisno nie da się uniknąć pagórków.

Targi są jednymi z większych, jak nie największych w okolicy. Miliard ludzi, jeszcze więcej samochodów i pełno stoisk, gdzie chyba można kupić wszystko. Niby targetem są rolnicy, ale możemy się wyposażyć od zwykłej ostrzałki do noży po góralskie kapcie.

Temat przewodni to muzyka disco polo, którą słychać z wielu stoisk. Może to i lepiej, że akurat ona przygrywa, bo po pierwsze nikt nie słucha, a każdy nuci, no i przynajmniej nie słychać śpiewu jagienkopodobnych zespołów ze sceny.

Muzyka indiańska na fletni – mistrzostwo świata!

Ludzie wynosili całe krzewy, drzewa, itp., a my szukaliśmy tylko lodów i natrafiliśmy na nowość, lodziarnię Domagała z Łagowa. Lubię testować nowości, a po minie Gosi mogę stwierdzić, że ich lody są na prawdę smaczne.

Wielka pajda na zagrychę.

Zwierząt w tym roku malutko, bo w poprzednich edycjach można było natrafić na hodowlane, a tym razem jedynie można było pooglądać rybki do oczek wodnych, oraz (wrażliwe osoby nie zachęcam do kończenia tego zdania) tzw. było mięsne. Jednak natrafiliśmy na coś nowego, co było chyba najbardziej oblegane z racji dużej ilości małych dzieci. Nie oszukujmy się jednak, bo rodzice też mieli z tego uciechę.

Czyż nie są słodkie?

No i zwycięzca konkursu sobie poszedł.

Trochę czasu spędziliśmy, bo obejście wszystkich stoisk trochę zajmuje. Co do samych targów… ciężko mi je ocenić. Nie pojechałem tam z zamiarem kupna czegokolwiek (lody się nie liczą), a obserwując ludzi to trochę tych rzeczy zanoszą do samochodów, więc chyba jest to tego warte, albo po prostu jest tanie.

Tak z okazji Dnia Matki. Przynajmniej się dowiem, czy moja mama tutaj w ogóle zagląda 😉

Żeby nie było za łatwo to powrót brukowaną drogą w kierunku Nowej Wsi, a potem w kierunku Skwierzyny po zdrapki na Orlen. Niedługo będziemy mogli otworzyć hurtownię izotoników, gdy dalej będzie nam sprzyjać takie szczęście w zdrapywaniu. Potem już prosto do Gorzowa walcząc z niesprzyjającym wiatrem.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *