Wiatr w ogóle nie ustępuje, ale na szczęście z rana nie padało. Dlatego też zdecydowałem się na rower. Typowe kręcenie po okolicy. Wiatr w większości zachodni, ale potrafił zmienić kierunek (pewnie żeby uprzykrzyć mi życie). Najgorsza była jazda z silnymi podmuchami z boku. Trzeba było ostro walczyć, aby nie wylądować na środku jezdni.
Takie przeszkody czekały co parę kilometrów.
Przejazd kolejowy na Wieprzycach.
Na moje nieszczęście się rozpadało. Tak więc postanowiłem wracać do domu. Powrót masakryczny z bardzo mocnym wiatrem w twarz i opadami deszczu. Co jakiś czas tylko palcem przecierałem okulary, by cokolwiek widzieć.