Zima sobie szaleje, ale warunki na dworze dość przyzwoite. Można bez problemu jeździć i nie przeszkadzał w tym nawet lekki opad śniegu. Z rana telefon do Gosiaka i decyzja – JEDZIEMY! Niech dziewczyna ma okazję trochę pojeździć po śniegu.

Spotkanie w Gorzowie i żeby było ciekawiej przez ulicę Srebrną i dalej lasem w kierunku kłodawskiego jeziora. Gdzieniegdzie lód, ale widoki to przebijają. Kto miał okazję tamtędy jechać, wie jak tam jest ciekawie. Gosia rozpoczęła swoje śniegowe, rowerowe podboje z dużym przytupem.


Lodowa trasa.


Zamarznięte Jezioro Kłodawskie.


Przerębel, jakby ktoś chciał nóżki zamoczyć.

Dalej kierunek Lipy. Wyjeżdżamy z Łośna i tak sobie pomyślałem o Hubertówce. Nigdy to miejsce nie widziałem w zimowej aurze, a Gosia to w ogóle. Tak więc szyba decyzja, że jedziemy obczaić, pomacać.


Czy znajdzie się miejsce w środku dla przemarzniętego rowerzysty?


Sople.


Pomnik dedykowany Chopinowi.


Pomnik założycieli w zimowej scenerii.

Być na Hubertówce i nie rozpalić ogniska? O nie. Opału jest tam pełno. Znaleźliśmy zapałki, ale niestety zwilgotniałe. Tak więc powrót do Łośna i wyposażamy się w
zestaw piknikowy. Dawno, dawno temu Gosiak obiecał mi kiełbasę. Minęły jedne święta, myślałem że miną drugie, a tu proszę… dzisiaj obietnica została spełniona 🙂


Dwie pieczenie na jednym ogniu.


Kijek, kiełbasa i tyle radości.


Pal się, pal.

Najedzony facet to także zadowolony facet. Śniegu dookoła pełno, więc może bałwanek. Ostatnio rodzi się nowy prawie każdego dnia. Tym razem inicjatywę przejęła Gosia, bo mój był niby krzywy… phi.


Pani inżynier wie przecież najlepiej.


No nie powiem, jakoś zaczyna to wyglądać.


Trochę kobiecej ręki…


… ostatnie poprawki…


… i powstało oto takie cudo. Muszę przyznać, że prezentuje się rewelacyjne.

Oklaski, radość i pomalutku trzeba myśleć o powrocie.


Rozstanie było trudne. Gosia chciała wziąć bałwanka ze sobą.


Ostatecznie zostanie na Hubertówce i być może przywita innych gości.

Żeby nie powielać drogi to pojechaliśmy w stronę Lip, czyli docelowego punktu początku dnia. Tam przez drogę przebiegły trzy sarenki. Dalej Santoczno i powrót lasem.


Orzełek na śniegu w żeńskim wydaniu i w specyficznej technice.


Pozostał tylko ślad.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *