W końcu pogoda się poprawiła i to znacznie. Pozostał tylko wiatr, ale szczerze powiedziawszy, to spodziewałem się silniejszych podmuchów. Dopiero po obiedzie wybrałem się na rower i to za namową pewnej dziewczyny. Jak tu odmówić?

Dzień o tyle ważny, że zdecydowałem się odpalić Endomondo. Oczywiście nie od samego startu, bo zapomniałem o tym i nie jestem w stanie przez to ocenić rozbieżności. Jak tak spoglądałem to w zasadzie różnica pozostawała ta sama. Aplikacja dorzuciła natomiast kilometr przy prędkości maksymalnej. Nie wiem jeszcze, czy Endomondo będę używał na stałe, jak to mówią, czas pokaże.

Wracając do wycieczki to tradycyjna jazda na okrętkę do miasta. Pojawiły się także opady, w tym i grad, ale na szczęście nie trwały długo, góra 2-3 minuty. Tak więc zbytnio się tym nie przejmowałem i prułem… to znaczy jechałem przed siebie.


Sprawdzone i potwierdzone. Wszystkie wioski w Gminie Bogdaniec otrzymały takie tablice.


Kwitnące, eeee… krokusy?


To zła chmura jest.

Przebiłem się przez Gorzów. Widziałem auto, które wjechało w tramwaj i końcowy etap dzisiejszej wyprawy to odwiedziny u uwielbianej przeze mnie pani Kasjerki #4. Herbatka, pogaduchy, wymiana prezentami (wiadomo Wielkanoc i Zajączek). Trzeba było się rozstać i jeszcze przed ciemnościami zameldowałem się w domu.


Taką przerwę w jeździe to ja rozumiem.


Powrót z prezentem fantastycznie zapakowanym.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *