Dawno nie było dnia, kiedy spędzony został w dużej części na rowerze, i to z Gosiakiem. W końcu się udało. Rano spotkanie w mieście i ustalenie trasy. Padło na jazdę wałem w kierunku Słońska, co zasadniczo przy takim wietrze nie jest rozsądne. My jednak rozsądek pozostawiliśmy w domu.


Fotoreporterka. Tak mniej więcej wygląda, gdy przygotowuje się do uchwycenia odpowiednich kadrów… przyrody.


Lubniewka.


Dwa głuptoki.


Lubniewka w dużym zbliżeniu.

Słońca mamy pod dostatkiem. Tyle go było, że mord… znaczy twarz mam ładnie opaloną i mogę się wyróżniać bladymi pasami gdy zdejmę okulary i kask. Cały mój urok chwytania promieni słońca na rowerze. Wszystko psuje wiatr, no ale trzeba jakoś z nim współpracować lub chociaż próbować.

Zwierzaki także zaczęły korzystać z wiosny i pełno ich spotkaliśmy na swojej drodze. Ptactwa to nie dało się zliczyć, ale spotkaliśmy także sarenki (jedne chciały przebiec przez drogę, ale na nasz widok zawróciły), a także owce i psa pasterskiego, niezwykle przyjaznego. Przystanków było multum i tak się kulaliśmy bez pośpiechu.


Owieczki.


Nie wszystkie chciały jednak pozować.


Całe stadko, a gdzieś tam skrywa się biały pies.


Promu w Kłopotowie nie ma. Jak ktoś chce do Witnicy na skróty to tylko wpław.


Słońsk już niedaleko.

Park Narodowy
Ujście Warty to tylko liznęliśmy. Strasznie tam wiało, bleee. Przyjdzie jeszcze czas odwiedzić to miejsce w spokojniejszy dzień. Ptaki dopiero uciekną, gdy zrobi się nieco zimniej, a to jeszcze nie ta pora.


Chyba ktoś za komfortowo się poczuł.

Pierwszy raz w życiu wykorzystałem drogę po wale w kierunku Lemierzyc. Tam już się zaczął hardkor, bo w zasadzie cały czas było pod wiatr. Na moście w Świerkocinie obieramy kierunek na Nowiny Wielkie, aby tam wskoczyć na ścieżkę rowerową. Z nadzieją, że będzie nieco spokojniej, znaczy mniej wiać.


Przez Głuchowo.

Strudzona Gosia porzuca mnie na obrzeżach Jenina i na tym kończy się ten dość ciekawy dzień. Było trochę akcji, które pozostaną w pamięci na długo, oj na długo. Co nas nie zabije, to wzmocni.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *