Rozkład pociągów tak się ułożył, że w niedzielę po godzinie 8 musiałem być już na dworcu. Stąd też chciałem do końca wykorzystać dzień spędzony w górach i dlatego po zawodach wybrałem się na krótki rozjazd.

Nawigacja pomagała, ale to nie ona dyktowała, gdzie mam jechać. Była jedynie asekuracją, aby za bardzo się nie oddalić i jeszcze o stosownej porze wrócić do domu. Miałem też na uwadze, że byłem po wyczerpujących zawodach. W górach pewnych rzeczy nie da się uniknąć – podjazdów!

Kierowałem się szlakami rowerowymi, które zaprowadziły mnie na strome wzniesienia i to nie asfaltowe, ale typowo terenowe, bardzo kamieniste. Jechało się jednak na tyle dobrze, a widok szutrowej, świetnej drogi na szczycie był idealną nagrodą.

To tylko 770 m n.p.m.

Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Piękna szutrówka, która była zwieńczeniem męczącego podjazdu.

Drogę wybrałem całkiem przypadkiem i nawet nie pamiętam, jaki to był numer szlaku. Dobrze, że nie odpuściłem wzniesienia, bo na górze widoki były przepięknie. Z nawigacji wiedziałem, że szutrowa droga będzie mnie prowadzić gdzieś w kierunku Jakuszyc.

Kolejny podjazd?

Na jednym długim, męczącym podjeździe się nie skończyło. Wdrapałem się jeszcze wyżej i ku mojemu zaskoczeniu natrafiłem na asfaltową drogę. No może częściowo asfaltową, bo ubytków było sporo. Prowadziła już cały czas w dół, aż wylądowałem na Drodze Krajowej nr 3. Jakuszyce rzut beretem, ale ja wybrałem już kierunek Szklarska Poręba. Po krajówce jechało się świetnie (cały czas w dół) i widok serpentyn… łał… Szkoda było kończyć, no ale niestety.

Takie widoki w Szklarskiej Porębie nikogo nie dziwią.

Ten pociąg zabierze mnie jutro do Wrocławia.

Wypad rowerowy był krótszy od tych piątkowych, ale był to o wiele bardziej wymagający dzień. Czas na odpoczynek i najpierw odpocznie Senior, który świetnie spisał się na zawodach (Mariusz świetnie go przygotował – wielkie dzięki!), a ja tym czasem trochę pieszo zwiedzę miasto, odpocznę i jutro wrócę do domu. Podróż będzie nieco krótsza, ale z dwoma przesiadkami.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *